niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 1


Siedziałam przy barze w klubie, który wpisał się na szczyt moich faworytów od kiedy zaczęłam regularnie pić. Jestem tylko człowiekiem, a na moją głowę spadło wiele problemów. Mam tę swoją miłość, ale co z tego? Jestem z Tylerem, bo żadnemu z nas nie chce się wprowadzać zmian w naszym życiu. Z dnia na dzień oszukujemy się wzajemnie, ja wmawiam sobie, że nie wiem o jego licznych zdradach,a on, że jestem idealną laską, o której tak zawsze marzył. Nie wierzę w miłość po grób. Związki są przejściowe, a uczucia nie są stałe. Po pewnym czasie wszystko wygasa, serca nie biją w jednym tempie, kłamstwa stają się rutyną, a seks jest tylko fizycznością. Wrzechświat wirował w rytm muzyki puszczanej przez DJ'a, a ja chwiałam się wlewając w siebie duże ilości alkoholu. W pewnym momencie mojego pobytu w dyskotece podszedł do mnie pewien chłopak. Wydawał mi się niesamowicie piękny, kupił mi nawet drinka. Z pryzmatu upływu czasu stwierdzam, iż brzmi to bardzo żałośnie. Pomyślicie sobie, dziwka, czego nie zrobi dla kieliszka.

- Może pójdziemy do auta?- zapytał figlarnie, pochylając się nad moim uchem. Nie byłam w stanie logicznie myśleć, procenty zawładnęły moim umysłem. Złapałam go za rękę podnosząc się z wysokiego stołka.

- Prowadź- zaśmiałam się opierając się na jego ramieniu. Chłopak dając mi fizyczne oparcie przeprowadził mnie przez tłumy tańczących par, przeszliśmy obok ochroniarzy, wychodząc na zewnątrz. Dość chłodny wiatr sprawił, że na moich nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Potarłam dłońmi miejsce, które nie okrywał żaden materiał i spojrzałam na bruneta. Jego wzrok skupiał się na ekranie telefonu, z którego rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości.

- Kotku- mruknął przejeżdżając kciukiem po moich wargach- muszę już iść, nie chciałem zawieść ciebie i twojej cielesności- zaśmiał się. Czy ten palant myśli, że apogeum moich marzeń jest to aby mnie przeleciał. Przygryzłam język, chcąc wykorzystać go jeszcze w jeden malutki sposób.

- No szkoda, ale może mógłbyś podwieźć mnie do domu? To niedaleko stąd- uśmiechnęłam się lekko, chcąc tym wybłagać podwózkę. Nie uśmiechało mi się grzanie z buta spory kawałek stąd, kiedy trudnością dla mnie było przejście odcinka od baru do wyjścia. Chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Jasne, wsiadaj- powiedział otwierając drzwi od czarnego jeepa. Chwiejnym krokiem ruszyłam ku siedzeniu. Zajęłam miejsce pasażera. Podałam chłopakowi ulicę, na której mieszkałam. Droga minęła w ciszy. Straciłam rachubę czasu, ale mogłam ocenić że po około 15 minutach byliśmy na miejscu.

- Dziękuję. Być może do zobaczenia- uśmiechnęłam się szeroko otwierając drzwi i jedną nogą stojąc na chodniku przed domem.

- Nie ma za co, odezwij się kiedyś kotku- skinął głową. Trzasnęłam drzwiami, pokonałam drogę do drzwi wejściowych potykając się kilka razy. Zmrużyłam oczy szukając w torebce kluczy. Przeklęłam pod nosem, nie możliwe, że je zgubiłam. Usiadłam na schodkach wysypując wszystkie przedmioty znajdujący się w mojej kopertówce na beton. Odetchnęłam z ulgą, kiedy ujrzałam srebrne błyszczące się kluczyki z czerwonym breloczkiem. Wsunęła je w zamek, otwierając drzwi weszłam do środka. Światła były zgaszone, a wokół panowała cisza. Zdjęłam szpilki rzucając je pod ścianę, wtoczyłam się na górę opierając o barierkę. Dotarłam do końca korytarza, zaczęłam szarpać za klamkę od sypialni. Drzwi były zamknięte.

- Co jest kurwa- syknęłam, po chili rozbrzmiał dźwięk przekręcania klucza. Ujrzałam łeb Tylera wychylonego rzez szparę.

- Cailin nie możesz tu wejść, idź do gościnnego- wyszeptał nerwowo. Co to znaczy, że nie mogę wejść do własnej sypialni. Nie chcąc się sprzeczać ruszyłam do pokoju obok. Zsunęłam z siebie sukienkę, będąc zmęczona opadłam na łóżko. Zasnęłam po krótkim czasie, oddając się tym samym do krainy, którą tak bardzo kochałam.

Nazajutrz obudziłam się, kiedy moje akumulatory zostały wypełnione energią. Miałam wrażenie, że moje gardło jest całkowicie wysuszone. Sięgnęłam po wodę stojącą przy łóżku. Podniosłam się rozprostowując kości, wyszłam z pokoju, schodząc po schodach wzrokiem wyłapałam Tylera siedzącego przy kuchennej wyspie. Darowałam sobie czułe przywitanie, od razu przechodząc do rzeczy, która mnie ciekawiła. Właściwie to byłam pewna powodu, dla którego nie mogłam wejść nocą do sypialni, lecz pragnęłam usłyszeć to z jego ust. Miałam dość kłamstw. Siedząc wczoraj w klubie miałam czas na przemyślenia. Postanowiłam skończyć z tym gównem. Związkiem, który jedynie wprowadził mnie w nałóg.

- Możesz wyjaśnić mi dlaczego nie wpuściłeś mnie wczoraj do sypialni?- zapytałam zerkając na niego, kiedy nalewałam sobie soku do szklanki. Jego twarz przybrała minę, jakbym zapytała go o coś zupełnie nieoczekiwanego. Nie mógł się nie spodziewać, że o to zapytam. Jaką zaślepioną idiotką musiałabym być?

- Cailin, ja- zaczął się jąkać, próbując znaleźć jakąś wymówkę. Z jego ust wychodziły ciągle te same słowa.

- Po prostu to powiedz- zaśmiałam się z irytacją. Postawiłam dzbanek na blacie, oparłam się ramionami i wpatrywałam się w niego, próbując wymusić na nim, jakie kolowiek sensowne słowa- kolejna panienka? Dlaczego robisz ze mnie taką kretynkę? Czy ty myślisz, że ja o niczym nie wiem? Widzę wszystko co się dzieje wokół mnie- krzyknęłam uderzając pięścią w stół. Oblizał usta unikając kontaktu wzrokowego. Kiedy na mnie spojrzał, poczułam się źle. Wszystko wróciło, dlaczego mój Tyler mi to robi. Kiedyś mnie kochał, patrzył na mnie z pasją i po prostu był.

- Czego ty oczekujesz po 2 latach związku? Spójrz na siebie Cai, jesteś alkoholiczką- pokiwał głową. Poczułam się, jakby ktoś zadał mi siarcisty policzek. Łzy napłynęły do moich oczu.

- To jest twoja wymówka? Jakim śmieciem jesteś ruchając jakieś dziwki ww naszym łóżku- krzyknęłam, nie chcąc dać pokazać mu jak słaba jestem- wiem kim jestem, ale to nie daje ci prawa do krzyczenia mi tego w twarz, tym bardziej, że to ty wpędziłeś mnie w kieliszek- syknęłam.

- Uspokój się, nie rób z siebie histeryczki. To się wypaliło i nie ma co się użalać nad sobą. Wszystko kiedyś się kończy- podszedł do mnie i przytulił mnie ostatni raz- dziś przyjeżdża mój stary kumpel, prosiłbym cie żebyś zachowała spokój podczas jego pobytu- odsunęłam się od niego, popiłam tabletki na kaca i bez słowa ruszyłam na górę. Wzięłam kąpiel i założyłam ubrania.

- Wracam wieczorem- powiedziałam biorąc klucze i portfel- Tyler, kochałam cię kiedyś, wiesz?- spojrzałam na niego kiwając głową, zniknęłam za drzwiami wejściowymi. Zbiegłam po schodkach i pobiegłam na przystanek autobusowy. Za 2 minuty odjeżdża mój autobus do centrum, muszę zdążyć, aby dostać się tam w najbliższym czasie i móc oderwać się od rzeczywistości. Odetchnęłam z ulgą kiedy zajęłam stojące miejsce w autobusie łapiąc się za rurkę. Zmierzyłam wzrokiem wpatrujące się we mnie wścibskie panie, które za pomocą wzrokowego rentgena potrafią poznać całą życiową historię człowieka i przy okazji każde jego grzeszki. Resztę drogi skupiłam na szukaniu w internecie mobilnym tanich mieszkań. Nasz związek to już definitywna przeszłość, dom jest Tylera, a ja nie zamierzam spędzić resztę życia pod dachem z kolesiem,który wpędził mnie na skraj zdrowego rozsądku. Jedynym rozwiązaniem jest znalezienie sobie małej kawalerki, którą będę w stanie jakoś opłacać. Wsunęłam komórkę do kieszeni, kiedy autobus zatrzymał się w centrum. Wysiadłam zeskakując ze schodka, rozejrzałam się wokoło zastanawiając gdzie pójść. W ostateczności skończyłam przesiadując w popularnej kafejce, o dumnej nazwie STARBUCKS, czujecie ten sarkazm? Pijąc kawę przeglądałam magazyny modowe. Wzdychałam do pięknie prezentujących się ubrać na równie urokliwych paniach. Dlaczego moje życie nie może być jak z żurnala? Drogie ubrania, markowe buty,torebki, cudowne mieszkanie z białymi mebelkami. Moje życie to gówno i nigdy nie będzie lepiej. Wstałam od stolika nie patrząc przed siebie, mój wzrok skupiony był na zużytych już trampkach. Nagle poczułam gorącą ciecz rozlewającą się na mojej klatce piersiowej. Odruchowo syknęłam wyrzucając ręce w powietrze.

- Co do cholery?- krzyknęłam wściekle patrząc na męską sylwetkę patrzącą na mnie dziwnie. Znam go, kojarzę ten ciekawski sposób patrzenia. Moja twarz przybrała grymas odzwierciedlający ból.

- Cailin?- powiedział rozszerzając oczy- jesteś Cai Russo?- powoli uśmiechnął się, co od razu spowodowało, że moje myśli skupiły się wokół jednej osoby.

- Olly- pisnęłam- przytulając chłopaka, lecz pożałowałam tego, gdyż moja skóra zaczęła piec- pierwsze spotkanie po latach,a ty wylewasz na mnie kawę- położyłam dłonie na biodrach wpatrując się w chłopaka.

- Sorry, nie chciałem. Kupię ci nową koszulkę, chodź- pociągnął mnie za rękę do jednej z sieciówek. Dawniej często chodziłam na zakupy razem z nim, miał dobry gust. Geje znają się na ubraniach i panujących trendach- wypiękniałaś- dodał patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Dziękuję bardzo- prychnęłam kręcąc głową z rozbawieniem- szczerze mówiąc to mogłabym cię pieprzyć gdybyś ie miał innej orientacji- klepnęłam go żartobliwie w tyłek, na co jego reakcją było puszczenie mi oczka. Kolejne godziny spędziliśmy na wspólnym wybieraniu letniej kolekcji, postanowiłam zaszaleć, w końcu co mi w życiu pozostało? Tylko się bawić. Kiedy wyszliśmy z centrum handlowego w rękach trzymając torby z logami sklepów postanowiliśmy wejść do któregoś z naszych starych barów na lampkę wina. Usiadłam na miękkim fotelu obitym w kremową skórę. Auto Olly'iego było bardzo ładne, stylowe i przede wszystkim kosztowało więcej niż mogę sobie wyobrazić. Jego rodzice są obrzydliwie bogaci, lecz jedyne co mu dają to hajs. Z dniem wyjawienia jego orientacji wyrzekli się niego zapewniając mu jedynie pomoc finansową do jebanej śmierci. Przez długi okres wspierałam go, jak mogłam, lecz wyjechał do Londynu i na tym nasze relacje się skończyły. Wylewaliśmy z siebie smutki związane z naszymi miłościami przy barowym stoliku z kolei WLEWAJĄC w siebie kieliszek za kieliszkiem. Tutaj kończą się moje wspomnienia z tego wieczora. Być może przesadziliśmy z alkoholem? W każdym bądź razie ocknęłam się o 2 w nocy w barze leżąc przy barze. Mój przyjaciel skończył nie lepiej, tonął w kałuży własnych łez, wylewającej się butelki wódki i jego...oh po prostu wymiotował pod siebie. Jak żałośni w swojej bezradności byliśmy?



3 komentarze:

  1. Chujowe jak ty ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chujowa/chujowy jesteś ty nie umiesz docenić staranie autorki więc nie komentuj:)
      Rozdział jest dobry powiem ci szczerze idę czytać kolejne
      I mam wielką nadzieję, że nie przejęłaś się tym komentarzem u góry. Pozdrawiam Nella

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział <3

    OdpowiedzUsuń