poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 10

NOWY ROZDZIAŁ ZOSTANIE DODANY PO 10 KOMENTARZU!


*Justin*

Od wczoraj szargają mną negatywne emocje związane z bójką, w którą się wdałem. Jak tak teraz o tym myślę, to tego co się wydarzyło nie mogę tak nazwać. To ja siedziałem na nim, okładając go z całych sił pięściami, a on wykonywał jedynie pojedyncze ruchy obronne, polegające na osłanianiu swojej twarzy. Gdyby nie krzyki Cailin i to, że Jeff odciągnął mnie w porę, pewnie koleś skończył by z poważnymi uszkodzeniami wewnętrznymi na pogotowiu. Jakby tego było mało, wieczorem Cai zrobiła mi posłanie na podłodze, jak jakiemuś psu. Oczywiście nie zgodziłem się na to i w ostateczności zasnąłem tuż obok niej. Mieszkanie z nią staje się uciążliwe dla mnie i mojego ego. Ona powoli steruje mną, stara się kontrolować moje ruchy, a co najgorsze ja w porę tego nie zauważam i potulnie robię to co karze. Gdyby nie to, że jest laską obił bym jej mordę. Przekląłem w myślach siebie za sposób, w jaki nazwałem jej twarz. Mordę może mieć pies, kot, albo ewentualnie jakiś fagas wkurwiający mnie. Ona ma nieziemsko piękną twarz. Są rzeczy, których wyprzeć się nie potrafię i nie mogę. Pierwszą z nich jest to, że Cailin trafiła w mój gust i cholernie mnie podnieca. Zastanawiam się, co robię ze swoim życiem. Wchodzę w jakieś popieprzone relacje z dziewczyną, ze względu na jej cielesność. Co prawda, od zawsze tak było i prawdopodobnie będzie. Kocham laski za to co dostają od Boga i mój kontakt z nimi urywa się, gdy te ulegają mojemu urokowi i dzielą się ze mną swoim małym skarbem. Skoro tak, to powinienem pomachać przed nosem Cailin i wystawić jej torbę przez próg. Coś w środku zabraniało mi, nakazywało trzymać ją blisko i pozwolić czuć się dobrze w moim towarzystwie na dużej. Moje usta wyginają się w lekki łuk, na wspomnienie seksu z nią. Na początku wystawiła mnie na wyczerpanie nerwów i zmusiła do potraktowania jej, jak szmatę. Kiedy wreszcie zaczęła łapać o co w tym wszystkim chodzi, zaczęła współgrać, za co jestem wdzięczny. Nasi współlokatorzy wpatrywali się w nią spojrzeniami pełnymi zazdrości i pożądania. Przysięgam, że szlag mnie trafiał na myśl, że ktokolwiek, choćby myśli o niej w sposób, jaki robię to ja. Swoją drogą było to satysfakcjonujące, w około niej tyle mężczyzn, a ona jest właśnie moja. Głęboko w to wierzę, że już wkrótce będę mógł głośno mówić o niej, jako swojej. Siedziałem na parapecie, a wieczorny chłód otulał mój goły tors. Zerknąłem na śpiącą Cailin, po czym mimowolnie się uśmiechnąłem. Jej usta były lekko rozchylone, a klatka piersiowa unosiła się w regularny sposób. Zgadnijcie co się stało. Moja mała zadziora dostała okresu, tak kurwa okresu właśnie wtedy gdy bardzo jej potrzebowałem. Śpi od kiedy wzięła jakieś tabletki. Nie mogłem się doczekać, kiedy się obudzi. Brakowało mi jej głosu, co stawało się uciążliwe. Zeskoczyłem z parapetu, zamykając też okno. Usiadłem na łóżku, głośno wdychając. Przeczesałem palcami włosy, pociągając za ich końcówki.

- Cai- mruknąłem, pochylając się bliżej jej twarzy. Delikatnie pocałowałem jej usta, dłonią jeżdżąc po miękkich i długich włosach- obudź się, tęsknie- z ust dziewczyny wydobył się cichy jęk. Jej powieki uniosły się, ku górze, przeciągnęła się ziewając. Zaśmiałem się cicho, zdobywając tym samym kuksańca w ramie- jak twój brzuch?

- Lepiej, dzięki, że pytasz- westchnęła podnosząc się do pozycji siedzącej- może opowiesz mi o swojej tęsknocie?- parsknęła, ukazując mi szereg śnieżnobiałych zębów.

- Słuchaj, jest impreza i chce żebyś z nami poszła-zassałem usta w jedną linię, mając nadzieję a pozytywną odpowiedz. Dziewczyna pokiwała przecząco głową tłumacząc się miesiączką. Po długim czasie próśb, błaga i innych gówien udało mi się ją przekonać. Uśmiechnąłem się z dumą, kiedy posadziłem ją na kuchennym blacie

- Nie pożałujesz, mała- zaśmiałem się łobuzersko, odchylając lekko głowę w bok, przygryzłem lekko wargę, kładąc ręce na blacie- chcę widzieć cię w czymś zajebistym- mruknąłem, cmokając jej usta. Odchyliła się do tyłu, a konfrontacja jej nogi z moim kroczem wywołała u mnie głośne westchnięcie.

- Łapki przy sobie, Bieber- zachichotała, schodząc z blatu- masz szczęście, że mój cykl nocą jest lżejszy i będę wstanie znieść towarzystwo twoich zalanych kumpli- powiedziała tonem, który był raczej śpiewny i radosny. Tanecznym krokiem wyszła z kuchni z jogurtem w ręku. Zaśmiałem się, kręcąc głową.

- Chłopaki, idziemy na imprezę- krzyknąłem, biegnąc w ich stronę.

*Cailin*

Siedziałam na starym łóżku, wpatrując się w jeden punkt, którym była biała ściana. Coraz częściej myślałam o tym, żeby w końcu znaleźć swoje mieszkanie i odciąć się od całego gówna związanego z Justinem. Było fajnie i przyjemnie, był przygodą, która musi się skończyć. Westchnęłam głośno, kładąc na kolanach dużą torbę podróżną, z której próbowałam wygrzebać coś konkretnego. Kluby na Bronxie to miejsca, w którym strój nie miał większego znaczenia, ważne, aby odkrywał wystarczająco dużo. Chciałam czuć się dobrze w ostatnią noc, którą spędzę z moim pięknym kochankiem. Nie wiedziałam, co dzieje się w mojej głowie, byłam rozbita. Wiedziałam, że ta znajomość nie prowadzi d niczego dobrego, ale również chciałam spróbować ciągnąć to dalej. Ryzykowny i szalony krok, który znając mnie i tak zrobię. Od zawsze robiłam różne rzeczy, mimo, że nie powinnam. Mogłam mieć całą listę minusów danego wyjścia, ale i tak postanowiłam to zrobić. Jestem zakręcona i żyję chwilą. Cale życie w poszukiwaniu osoby, dla której będę mogła umrzeć. Ubrałam czarne szorty, krótki top, a przez pas przewiązałam koszulę w kratkę. Wyszłam z pokoju, rozglądając się za chłopakami. Siedzieli w salonie, każdy z nich trzymał w dłoni skręta. Gdyby nie okres i brak nastroju do większej zabawy zażyczyłabym sobie swojej działki. Lekceważąc ich gwizdy, weszłam do łazienki, gdzie zrobiłam lekki makijaż.

- O której wychodzimy- zapytałam, stojąc w wejściu do pokoju, w którym siedział Bieber. Ciężar ciała przeniosłam na jedno biodro, odruchowo poprawiłam koszulę, zacieśniając pęceł. Szatyn wydawał się niewyraźny, smutny i zmartwiony. Zawiesiłam ręce na jego szyi, podchodząc od tyłu- Justin, co jest?- mruknęłam, rozmasowując dłońmi jego spięte ramiona. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi. Jeff i Parker wydali się być w tym samym stanie, co Bieber. Spojrzał na mnie, odwracając się rzez ramie. Jego brązowe tęczówki zdradzały ból i duży zawód. Ogarnęło mnie zmartwienie, nie miałam pojęcia co jest grane. Stanęłam przed nimi, wpatrując się w nich intensywnym spojrzeniem. Nic, zero reakcji. Zrezygnowana wyrzuciłam ręce w powietrze, okręcając się wokoło własnej osi. Justin podniósł się, łapiąc moją dłoń.

- Chodź- zachrypnięty głos szatyna, wywołał u mnie dreszcze. Zaprowadził mnie do pokoju, zamknął za sobą drzwi i głośno westchnął- mój kumpel nie żyje- zwilżył swoje malinowe usta, szybkim ruchem języka. Wplotłam palce w moje długie, rozpuszczone włosy, pociągając za końce. Nie mogłam się rozklejać, to nie ja potrzebowałam pomocy. Szatyn opierał się o białe drzwi z szybą, jego dłonie lekko drgały, nigdy nie widziałam go w podobnym stanie. Przytuliłam go lekko, stając na palcach.

- Jest mi tak przykro- jęknęłam, przejeżdżając kciukiem po jego policzku- nie bądź smutny, okej? Spójrz na mnie- szepnęłam, chcąc wymusić na nim kontakt wzrokowy. Wstydził się uczuć, tak jak ja kiedyś. Chciałam mu pomóc, ze względu na sytuacje w jakiej jest. Przez najbliższy cza będzie kłębkiem nerwów, jeśli nie nauczy dzielić się tym co czuje to będzie z nim źle.

- Ty nie rozumiesz- krzyknął, wymijając mnie i opadając na łóżko. Zaśmiałam się sarkastycznie, zyskując w ten sposób jego gniewne spojrzenie- co cię śmieszy?- syknął.

- Myślisz, że mnie znasz na tyle by powiedzieć, że nie rozumiem?- usiadłam na brzegu łóżka, ściągnęłam przez głowę czarny top- widzisz ten tatuaż? To imię mojej przyjaciółki. Ona nie żyje i byłam w takim samie gównie jak ty. Nawet gorszym, bo ja byłam martwa, Justin- pisnęłam czując łzy w oczach- więc nie mów mi, że nie rozumiem- spojrzałam na niego, widziałam, że żałował swoich słów. Jego wargi były rozchylone, a dłonie opierały czoło. Usiadłam w siadzie skrzyżnym, nakładając bluzkę.

- Widzisz, ludzie odchodzą, czasami, bo są skurwysynami, a czasami bo ten na górze nim jest- westchnęłam- nie martwmy się czymś na co nie mamy wpływu- uśmiechnęłam się lekko, chwytając jego dłonie- pójdziesz na imprezę razem z chłopakami i ze mną, wybawisz się i będzie lepiej- poklepałam go po ramieniu. Założyłam kosmyki włosów za ucho, wymuszając stłumiony uśmiech.

- Jest mi tak w chuj przykro z jego powodu- jęknął, pociągając za końcówki swoich włosów. Przymknął powieki, przez chwile milczał próbując sie uspokoić- pójdę się wykąpać i przebrać- rzekł, oblizując usta. Wyminął mnie, odchylając ramie w bok. Zniknął za drzwiami, a ja zostałam sama z szalejącymi uczuciami, których za nic nie potrafiłam rozszyfrować. Chciałam, żeby mnie to nie obchodziło, ale tak nie było. Coraz bardziej tonęłam w głębi brązowych tęczówkach i miałam obawy, co do tego, czy nie jest za późno, by się wydostać.

*

Rozdział opóźniony, za co chciałabym Was przeprosić. Chciałabym podziękować, za coraz większą liczbę wyświetleń i poprosić o dalsze i owocniejsze komentowanie;) 10komentarzy=nowy rozdział

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 9


*Justin*

Wprowadziłem ją do mieszkania, zachowując pozory spokojnego i opanowanego. Rozejrzałem się wokół, oblizując usta. Starałem się panować nad moim ciałem, lecz dłonie lekko drżały mi z nerwów. Obejrzałem się przez ramię, punktem, w który patrzyła dziewczyna była podłoga. Zażenowanie i wstyd biło od niej na kilometr. Bardzo dobrze, ma obowiązek czuć się źle ze swoim ciałem, mimo to, że była do tego przymuszana. Skręca mnie na myśl o ilości kutasów, które miała w sobie. Dlaczego miałbym być następnym? Bo tego bardzo chciałem. Bycie dziwką jest obrzydliwe, ale jednocześnie szlachetne. Zawdzięczam tym paniom bardzo wiele. Większość z nich jest po prostu podstępnymi sukami, ale są również kobiety o najwyższym szczeblu poświęcenia dla klienta. Mam szacunek dla każdej istoty płci pięknej, dopóki nie straci go ze względu na haniebność swoich czynów. Dlaczego chcę ją ukarać za rzecz, która nie była zależne od jej osoby? Bo chciałem mieć ją na wyłączność, ochota posiadania jej dopadała mnie coraz częściej. Myśl, że ktoś przede mną mógł całować ją lub dotykać w ten sposób... Wkurwiała mnie. Będę w stanie przebaczyć jej wszystko i zapomnieć, jeżeli tylko udowodni mi, że zasługuje. Jest warta uwagi, której chciałbym jej dać. Moja mała, słodka sunia przejdzie bojowy chrzest i w tym momencie zaczynam się modlić za nią i jej cudowny tyłeczek. Szedłem wzdłuż krótkiego korytarza, skinąłem palcem na Cailin, nie odwracając się, ani nie nawiązując kontaktu wzrokowego. Kroki za mną wskazywały na to, że przyswoiła polecenie. Otworzyłem drzwi, które wcześniej przydzielił nam Parker za pomocą uderzenia z kolanka.
- Wypierdalać- syknąłem, wskazując ręką na drzwi. Siedzący tam Jeff i Parker spojrzeli na mnie, jak na głupca. Złapałem jednego z nich za koszulkę i wypchnąłem za próg. Drugi potulnie wyszedł, po tym, jak zrozumiał powagę sytuacji. Kiedy w pomieszczeniu zostałem tylko ja i Cailin, opierająca się o futrynę i nie pewnie spoglądająca w moją stronę, ściągnąłem moją czarną skórzaną kurtkę i rzuciłem ją na fotel, na którym chwilę później usiadłem.
- Na co czekasz?- unioslem brew, klepiąc się dłońmi po kolanach. Dziewczyna smentnie szła w moją stronę, nie wiedząc co ją czeka. Zaśmiałem się głośno, kręcąc głową- nie bój się. To nie będzie nic czego wcześniej nie robiłaś- mruknąłem ciągnąc ją za rękę. Kiedy posadziła swój tyłek na mnie, wplotłem palce w jej długie włosy - na sam początek musisz wiedzieć, że masz odpowiadać mi na każde pytanie. Każde nieposłuszeństwo z twojej strony będzie karane, jasne mała?- powiedziałem zachrypniętym głosem, na co dziewczyna skinęła głową. Ująłem jej brodę między dwa palce, zmuszając do kontaktu wzrokowego, przez sekunde jej oczy zjechały na moje usta. Uśmiechnąłem się, zaczynając napierać moimi ustami na jej. Ciągnąłem jej dolną wargę zębami, odrywając się od niej.
- Co mam robić, Justin?- szepnęła odsuwając się na bezpieczną odległość- czego oczekujesz? Co będzie wsytarczające, abyś wypuścicł mnie stąd?- pisnęła schodząc z moich kolan. Obkręciła się wokoł własnej osi, dając mi jednocześnie widok, na każdy jej walor.
- Nie bądź płaczliwą cipką - zaśmiałem się, grzechocząc moim złotym łańcuszkiem - tatuś takich nie lubi - mruknąłem, niemal szeptem - chcę czuć twoją dupę na moim kroczu, jeśli wiesz co mam na myśli- puściłem jej oczko, na co jej reakcją było sapnięcie - najpierw się rozbierz.
- Nie pokażę ci się nago. - syknęła, idąc w moją stronę. Usiadła na mnie okrakiem i zarzuciła włosy do tyłu - Jeżeli rzucisz uwagę na temat tego, że robiłam to wiele razy i nie powinno mieć dla mnie znaczenia, to przysięgam, że utnę ci kutasa. - dźgnęła swoim długim palcem moją klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się łobuzersko i poprawiłem na siedzeniu. Westchnąłem, dając jej znak, że ma wolną drogę i może zaczynać. Tą Cailin lubiłem, niegrzeczną i zadziorną. Postaram się sprawić by tylko ta strona była jej prawdziwą i jedyną. 


*Cailin*
Siedziałam okrakiem na Bieberze, uśmiechającym się do mnie szczeniacko. Ten skurwiel oczekiwał ode mnie czegoś, co z całą pewnością mu dam. Idąc tu byłam przekonana, że nie jest on zły, wręcz przeciwnie zgrywał wrażenie współczującego. Nie mogę wyprzeć się przeszłości, ale mogę ją wykorzystać do ułatwienia sobie przyszłości. Szatyn wplótł swoje palce w moje włosy, zakręcał je wokół dloni i puszczał.
- Lubisz, gdy nadużywa się twoich zmysłów?- mruknął oblizując usta. Obkręcił gruby blond kosmyk wokół palca i pociągnął w swoją stronę, na co syknęłąm - odpowiadaj na pytania, Cailin.
- Lubię, a ty? - mruknęłam, uśmiechając się łobuzersko. Jeżeli chce poznać ciemną stronę Cai McAlliester to ją pozna, ale obawiam się, że ten chłopczyk może nie nadążyć. Nie widziałam nic złego w tym co własnie robię. Jedyną rzeczą, która mnie bolała było to, że on zmusza mnie do tego i oczekuje uniżeń z mojej strony. Próbuje mnie w ten sposób ukarać, jednak czy seks może być karą? Jako reakcję dostałam jego chichot, który wywołał u mnie gęsią skórkę. Jego głos był aksamitny, jednak momentami ciężki i zachrypiały.
- Ja jestem tym, który nadużywa, a nie tym, któremu nadużywają- spojrzał na mnie spod długich rzęs, pokiwałam głową powoli zaczynając się oswajać z jego bliską obecnością - sprawa jest prosta, kotku. Chcę się przekonać, że jesteś warta uwagi, że mam prawo wybaczyć ci te wszystkie gówna i z czystym sumieniem chcieć cię w swojej sypialni. - skinął ramionami. Uniosłam brew wpatrując się w niego. Coraz bardziej pragnęłam jego ust, zaborczego nacisku jego brązowych tęczówek i dotyku, który miał mi przypominać o tym, że właśnie jego teraz jestem.
- Pobawimy się po mojemu, postarasz się udownić mi, jak dobrą sunią jesteś. Są dziwki, które mają u mnie bezwzględny szacunek, czy do nich należysz, to zależy tylko od ciebie- dodał wsuwając dłonie pod moją koszulkę. Powoli w głowie, przyswajałam to co do mnie powiedział. Nie mam problemu z dzieleniem się tym co dała mi natura, ale muszę mieć pewność, że osoba ta na to zasługuje. Złapałam za końce mojego topu, ciągnąc go do góry. Zrzuciłam go na podłogę, a silne dłonie Justina gładziły każdy kawałek ciała, którego nie osłaniał żaden materiał.
- Myślę, że seks z tobą to nie kara - mruknęłam mu do ucha, chłopak mocniej ścisnął mnie w talii, zostawiając czerwone ślady- ale pokażę ci, że zasługuję na każdy dotyk z twojej strony - przygryzłam jego płatek uszny, lekko go ssąc- nie wiem, czy nadążysz, kotku- zachichotałam, odrywając się od niego i schodząc z jego kolan, po to aby za chwilę znów na nich usiąść. Tym razem tyłem do jego twarzy. Szeroko rozstawiłam nogi zaczynając ocierać się o jego krocze.
- Zapewniam cię, że jak tylko stąd wyjdziesz, nie będziesz wstanie wykonywać żadnego gwałtownego ruchu. - wychrypiał, sunąc dłońmi po moim ciele - Nie byłbym tak pewny siebie na twoim miejscu. To czy mi się spodoba, zależy od twojego być albo nie być. - pokiwałam głową, chwyciłam dłońmi jego szyję, chłopak zaczął składać na nich mokre pocałunki. Mój tyłek co raz pewniej i energiczniej kołysał się przy jego kroczu.
- Równie dobrze, mogę się ubrać i stąd wyjść. - prychnęłam, przestając wykonywać jakikolwiek ruch. Minęła seksunda, kiedy leżałam już na podłodze. Chłopak zrzucił moje ciało, podnosząc się. - Za kogo ty się kurwa uważasz?- krzyknęłam, jednak szybko pożałowałam swoich słów. Szatyn stał nade mną zdejmując koszulkę. Ciężko oddychał i zaciskał pięści, jego linia szczęki była zaciśnięta. Jak głupia byłam, jeszcze przed 5 mniutami byłam gotowa dać się pieprzyć temu wariatowi. Zdecydowanie zasługuję na miano dziwki.


*Justin*
Byłem zły i podirytowany zachowaniem tej laski. Myślała, że wchodząc w to ma jakiekolwiek wyjście. Myliła się i to bardzo. Stałem nad nią, ciężko oddychając. Moja koszulka nie osłaniała już mojego torsu, leżała jak szmatka na podłodze obok blondwłosej szmaty. Szkoda mi było jedynie tego, co zaczęła robić. Jej tyłeczek całkiem dawał radę, tańcząc lap dance potrafiła doprowadzić mnie do granic. Ociekała z niej zmysłowość i przedewszystkim seksapil. Mogłem wyprzeć się wszystkiego, ale nie faktu, że piekielnie mnie podniecała. Potrafiłem odlecieć na długo marząc o jej nagim ciele, cyckach przyciśniętych do ściany pod prysznicem i moim fiucie w niej. Oblizałem usta, kucając obok niej. Przejechałem od ust po brodę dwoma palcami, bała się. Zaśmiałem się pod nosem, obserwując, jak próbowała powstrzymac swoje ręce od drgawek.
- Co jest? Nie bój się, nie uciekniesz przed przyjemnością - zwilżyłem dolną wargę, oblizując ją językiem. Poruszałem nim między palcami, śmiejąc się z pogardą i żalem - Cailin, przecież lubisz ostrą jazdę - westchnąłem.
- Lubię - mruknęła opierajac się na łokciach, zerknęła na mnie spod rzęs, chwilę się zastanawiając- dopóki robię o dobrowolnie jest okej, nigdy odwrotnie. Może ja nie chcę ci niczego udawadniać? Może nie zależy mi na tym, żeby w twoich oczach być dobrą i zasługiwać na szacunek?- zbliżyłem się do niej, pochylając nad jej klatką piersiową. Składałem mokre pocałunki, coraż wyżej. Jęknąłem przy skórze jej szyi.
- Nie oszukuj się, skarbie. Gdyby tak było, leżałabyś jak kłoda i błagałabyś abym cię wypuścił - jęknąłem, zakręcając na palcu kosmyk jej włosów - spójrz na siebie. Leżysz rozkraczona i poddajesz się mojemu dotykowi, z chwilą coraz bardziej się rozluźniasz, a już za moment obudzi się ta Cailin, na którą czekam i ja i ty. - szepnąłem do jej ucha, przejechałem dłonią po jej plecach, na których pojawiła się gęsia skórka. Całowałem miejsce za jej uchem, zsuwając się do linii szczęki, każdy mokry całus zostawiał po sobie malinowy ślad na jej skórze. Długie, chude palce dziewczyny pociągały lekko za końcówki moich włosów, wywołując u mnie ciche, pojedyncze jęki.
- To trudne - sapnęła nawiązując kontakt wzrokowy - nie bądź dla mnie okrutny, po prostu daj nam się bawić - jej zachrypnięty głos, wywołał u mnie pozytywne emocje. Byłem zadowolony, jeżeli jedna z osób nie chce tego, seks nie smakuje tak samo. Cai sięgnęła do zapięcia stanika, na plecach. Jednym ruchem zdjęła go i ukazała mi parę słodkich i małych piersi. Nie była płaska, ale jej cycki nie były też wielkości melonów. Były idealne dla mnie. Ująłem je w moje duże dłonie, zaczynając powoli ściskać i puszczać. Siedziałem na niej okrakiem, a mój mniejszy przyjaciel powoli zaczynał rozrywać mi bokserki. Naparła swoimi ustami na moje, zaczęła całować mnie znów tak samo, jak po raz pierwszy, jednak było to namiętniejsze. Nasze języki poruszały się w synchronizacji, a oddechy stawały się cięższe. Moja naga klatka piersiowa przyciśnięta do jej klatki piersiowej. Sterczące sutki, niemal błagały o chwilę uwagi. Drażniłem je kciukami, bacznie szukając reakcji ze strony dziewczyny. Jej usta były lekko rozchylone, a oczy błądziły pomiędzy moimi dłoniami a kroczem. Schyliłem się ku jej piersiom, zaczynając lekko lizać jej sutki. Język zamieniłem na zęby, przypominając sobie o jej wyznaniu, które mówiło o tym ,że lubiła kiedy nadużywało się jej zmysłów. Rozpływałem się, kiedy słodki jęk dopływał do moich uszu. Nacisk jej palców na moją głowę sprawiał, że dystans pomiędzy mną a jej biustem zacieślał się.
- Słyszę, jak bije twoje serduszko - zachichotałem, a dziewczyna głośno się roześmiała ukazując szereg białych zębów. Nastawiła ucho do miejsca, gdzie jak zgaduje szukała moejgo serca.
- Ja twoje też - westchnęła przejeżdzając paznokciami po moim torsie - postaraj się nie myśleć o tym, jak zły jesteś- szepnęła posyłając mi niewinne spojrzenia spod rzęs- pomyśl o doznaniach, które dostaniesz. Jestem ci bardzo wdzięczna, wiesz?- szeptała do moich uszu, niczym syrena zwodząca żeglarzy- pomyśl o czerwonych śladach na twoich plecach, nie myśl o tym, jak bardzo brzydzisz się mną. Spróbujmy się bawić, chcę cię - zahipnotyzowany słodczyczą i zmysłowością jej głosu, nie zauważyłem tego, że dziewczyna rozpina już mój pasek od spodni.
- Kurwa mać, chcę cię tak bardzo - sapnąłem ściągając z siebie wszelkie ubrania, jedynie bokserki napięte pod wpływem moje wzwodu, ochraniały moje ciało. Jej dotyk stawał się głodny - pokażesz mi, jak zajmujesz się chłopcami, którzy są tego warci?- mruknąłem, wsuwając dłonie pod gumkę jej majtek wystających zza getrów. Pokiwała głową, kłądąc ręce na moich i zsuwając z siebie dolną część garderoby. Chwyciłem jej tylek, ściskając mocno. Współczuję frajerom, którzy mieli ją przede mną, a nie potrafili się nią odpowiednio zając. Ta laska to ogień i trzeba temperamntu żeby ją okrzesać. Jej dłonie naparły na moje, a reszta jej ciała zaczęła wić się, falując tóż przy moim. Lewa dłoń na lewej, prawa na prawej, Cycki przy torsie, cipka przy fiucie. Przygryzła moją wargę, ciągnąc ją w swoją stronę. Miałem na sobie białe bokserki z tej samej firmy co ona, jednak teraz skupiliśmy się bardziej na ściągnieciu ich z siebie nazwajem.
- Weź mnie na łóżko - mruknęła oplatając dłońmi mój kark, a długimi nogami pas. Skinął przenosząc ją na rozłożoną wersalkę. Położyła się przy ścianie, a jej nogi były usytuowane w dużym rozkroku. Przeciągnąłem ją blizej mnie, chwytając za łydki. Każdy centymetr jej ciała był gładzony i pieszczony moimi ustami. Zacząłem od obojczyków, skończyłem na kościach jej miednicy. Ona jedynie delikatnie mruczała i wbijała paznokcie w moją skóre. Zębami zahaczyłem gumkę od jej majtek, ciągnąłem je w dół, a dłońmi ściskałem jej piersi. Całowała moje dłonie i ssała palce, na co jedynie się uśmiechałem. Przywitałem się z jej myszką, całując ją mokro. Cailin rozchyliła szerzej nogi, po czym chwyciła moje włosy dociskając moją twarz bliżej jej kroku.
- Proszę, kotku - syknęła przez zaciśnięte zęby, posłałem jej łobuzerski uśmiech oblizując przy tym wargę. Kochałem ją taką, kochałem słyszeć, jak bardzo dobrze jej było. Zająłem się pieszczeniem jej cipki językiem, co chwilę zmieniałem go na palce. Im głośniej ona była, tym bardziej czułem się podniecony. Ciężko oddychała, przeklinając pod nosem, kiedy wypełniłem ją moim palcami- troszkę mocniej - wyjęczała odchylając głowę do tyłu, jednak ja bez ostrzeżenia wyjąłem palce, oblizałem je po czym zacząłem ściągać moje bokserki.
- Sięgnij do szafki, powinny być tam gumki- mruknałem, oddychając z ulgą, kiedy nareszcie pozbyłem się upijającego materiału. Przekręciła się na brzuch i wychyliła przez oparcie, rozerwała zębami opakowanie prezerwatyw, rzucając we mnie jedną- druga runda bez gumeczki, kotku - mruknąłem całując dołeczki nad jej tyłkiem.
- Jak często to robisz?- uniosła brew kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej, badała każdy szczegół, wycałowała każdy tatuaż. Mokrym palcem zaczęła kreślić niewidoczne dla mnie znaki.
- Często - odparłem, rozkładając jej nogi, energicznym ruchem wszedłem w nią, wsuwając go wolno, popchnąłem ją delikatnie, aby położyła się na plecach. Stłumiony pisk uciekł z jej ust, jej klatka piersiowa unosiła się cięzko, a piersi były ściskane przez jej dłonie. Kiedy oswoiłem ją z całą długością mojego penisa, zacząłem szybciej poruszać biodrami. Czułem, jak wypełniam ją i ocieram się o jej ścianki.
- Kurwa, Cailin - mruknąłem, ściskajac jej biodra i przyciągając bliżej. Napierała na mnie, wypychając miednicę. Nasze oddechy stawały się cięższe, a jęki wypełniały cały pokój. Uklęknąłem, a ona zawiesiła swobodnie nogi nad moim pasem. Nabierałem prędkości, czując, jak powoli się na mnie zaciska.
- Justin - krzyknęła, odchylając głowę do tyłu. Zaśmiałem się złączając nasze usta w mokrym pocałunku- chcę cię wiecej, mocniej, szybcie j- dyszała, trzymajac moje ramiona. Trysnąłem opadając na jej ciało. Nasze klatki piersiowe unosiły się w synchronizacji. Zszedłem z niej podnosząc się z łóżka, zdjąłem prezerwatywę, wrzucając ją do kosza. Cailin objęła mnie od tyłu, stykając nasze nagie ciała. Odwróciłęm się do niej i pchnąłem ją na ścianę za nami. Położyłem dłoń koło jej głowy, pochyliłem się do jej ucha, zaczynając szeptać brudne rzeczy. Jej policzki lekko się zarumienily, przygryzała wargę i trzymała mnie za dupę. Tak ta laska właśnie maca mój tyłek.
- Jesteś cudowna w łóżku i kiedy tylko odpoczniesz, będę chciał, abyś teraz to ty pokazała co umiesz - mruknąłem, zaczynając ssać jej szyję. Oderwałem się, kiedy bordowa plama dużej wielkości była uwidoczniona na jej skórze.


*Cailin*

Właśnie doszłam w objęciach Biebera i był to jeden z najpiękniejszych orgazmów. Z każdą sekundą pragnęłam więcej. Jego kutas rozrywał mnie, lecz on potrafił przeobrazić ból w coś magicznego. Podskoczyłam, owijając nogi wokół jego pasa. Ujęłam w dłoń jego penisa, przywracając do pionu. Jednym ruchem, wszedł we mnie wypełniając mnie całą. Justin docisnął moje plecy do ściany, zaczynając poruszać się energiczniej. Za każdym razem, kiedy na mnie napierał, wbijałam paznokcie coraz mocniej w jego skórę. Jeździłam dłońmi po jego plecach, wbijając je w nie. Jęczałam coraz głośniej, pod wpływem doznań, które oblewały mnie z sekundy na sekundę.
- Jestes tak cholernie piekna - szepnął mi do ucha, co brzmiało, jak desperacki pisk. Uśmiechnęłam się, odchylając glowę.
- Mmm cholera jasna, mocniej Justin - jęknęłam, pociągajac za końcowki jego włosów. Kilka pchnięć, a fala niekontrolowanej przyjemnosci oblała nas w jednym, tym samym momencie. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, nie będąc w stanie robić nic więcej niż skomleć. Szatyn posadził mnie na łóżku, odwrócił się tyłem do mnie, aby sięgnąć po wodę. Zakryłam usta dłonią i wytrzsczyłam lekko oczy- twoje plecy, leci ci krew- krzyknęłam podnosząc się energicznie, ból w podbrzuszu zawładnął moim ciałem. Sykęłam kładac się z powrotem. Chłopak lekceważąco machnął dłonią, zajmując miejsce obok mnie.
- To seksowne - wymruczał- oznaczyłaś mnie, skarbie - zachichotał, co było bardzo słodkie ale jednocześnie podniecające- to co dziś zrobiliśmy, to było coś piekielnie zajebistego - mruknął, opadając na poduszkę, zwinnym ruchem języka zwilżył usta.
- Justin... - mruknęłam kładąc się na brzuchu, podparłam się na łokciach patrząc w jego oczy - po co to zrobiłeś?
- Bo tego chciałem - odparł zachrypniętym głosem - Cailin, wszystkie twoje grzechy są wymazane i nie myśl, że to przez pryzmat seksu. Westchnęłam, podnosząc się z łóżka i założyłam na siebie jego koszulkę i majtki leżące na podłodze. Jego wzrok, niczym rentgen lustrował moje ciało, skinęłam palcem, aby wstał.
- Jesteś popieprzony i nic z tego nie rozumiem - prychnęłam zawieszając mu się na szyi. Jęknęłam cicho, kiedy ścisnął mój tyłek. Odchylił głowę lekko na bok, dając mi idealny widok na jego bordową szyję. Rozmierzwione kosmyki włosów żyły swoim życiem, każdy sterczał w inną stronę, a w brązowych tęczówkach lśniły małe iskierki.
- Skarbie, jesteś tak cholernie piękna, twoje ciało mnie onieśmiela i nie jestem w stanie pogodzić się z tym, ze ktos miał się bardziej, więcej, dłużej - delikatnie cmokał moje usta, które wygięły się w lekki łuk. Stał przede mną kompletnie nagi, jego ciało było idealne, a twarz po prostu piękna. Odchrząknęłam, schylając się by podać mu bokserki.
- Zakładaj je, idziemy się kąpać - uśmiechnęłam się łobuzersko, przygryzła wargę obserwując ruchy szatyna - muszę wypieścić twoje plecy, ktoś ci je bardzo zranił - mruknęłam, na co zachichotał. Zaczął iść w stronę wyjścia, na korytarzu stał Jeff, wpatrujący się w nas.
- O stary, co tam się działo - zaśmiał się, klepiąc Biebera po ramionach. Pokręciłam głową, wymijając ich. Poczułam lekkie klepnięcie w tyłek, w pomieszczeniu rozległ się huk łamanej kości. Odwróciłam się przerażona, aby ujrzeć Justina siedzącego na jakimś mężczyźnie. Krew tryskała z jego nosa, a Justin wciąż nie przestawał. Wymierzał cios za ciosem wprost w twarz blondyna.
- Jebany skurwysynie, czy nigdy nie nauczysz się, że nie dotyka się cudzych lasek i towaru? - krzyknął spluwając. Jeff odciągał go od dupka, ktory jak zgaduje pozwolił sobie mnie klepnąć. Bardzo słaby, ruch kolego.


*

Następny rozdział pojawi się przy OŚMIU komentarzach, więc zachęcam do pozostawienia po sobie śladu. Wszelkie uwagi i opinie na twitterze opisujcie z hasztagiem #HOLff.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 8/ notka pod rozdziałem


*Cailin*

Od dwóch godzin siedziałam bezczynnie, oparta o zimną ścianę. Farba w pomieszczeniu była biała i w dużej mierze obdarta. Obserwowałam śpiącego Justina, uważnie przyglądając się jego twarzy. Wyglądał naprawdę uroczo, co chwilę mruczał coś pod nosem, na co reagowałam stłumionym chichotem. Oprócz rozważania tego, jak to możliwe, że ktokolwiek może być tak cholernie seksowny i jednocześnie słodki, zastanawiałam się nad wydarzeniami z wczoraj. Z całych sił próbowałam zamknąć ten rozdział za mną, jednak los sprawił, że cały ten szit wrócił. Westchnęłam, podkurczając kolana pod brodę, lustrowałam ostry zarys szczęki bruneta, jego idealnie pełne, malinowe usta, które aktualnie były lekko rozchylone. Nie wiedziałam, co mam myśleć na temat jego osoby. Jest dla mnie zagadką, tak samo, jak ja dla niego. Bardzo chciałabym móc mu zaufać, ale nie jestem pewna, czy on by chciał, bym mu zaufała. Chodzi o to, że on raczej nie jest typem, który skupia się na jednej lasce, szczególnie tak nijakiej, jak ja. Byłam mu bardzo wdzięczna, za to co dla mnie zrobił. Gdyby nie on, pewnie zasnęłabym gdzieś w rzece za miastem, razem z rybkami. Każda próba podjęcia tematu przeszłości jest dla mnie ciężka. Przeszłam długą drogę, aby odbudować swoją pewność siebie. Tyler bardzo mi w tym pomógł, przywrócił mi poczucie własnej wartości, które z czasem również odebrał. Nigdy nie byłam dobrym dzieckiem, córką, ani dziewczyną, bynajmniej w oczach ludzi, na których miłości bardzo mi zależało. Które dziecko nie pragnie bliskości ze strony rodzica? A może która dziewczyna nie chce uczucia, szczerości i uczciwości ze strony partnera? Na chwilę obecną potrzebuje tylko jednej osoby, z którą mogłabym urządzić się w małym mieszkanku z kominkiem. Po jakimś czasie brunet zaczął się budzić. Przetarł oczy i głośno westchnął, przeciągając się.

- Hej - uśmiechnęłam się lekko. Pociągnęłam za skrawek kołdry, naciągając ją na moje nogi - wyspałeś się?

- Cześć, maluszku - zaśmiał się, na co zmrużyłam czoło - wyspałem- powiedział krótko, zachrypniętym głosem, który był bardzo przyjemnym dźwiękiem.

- Maluszku? - uniosłam brew, krzywiąc się. Na moje usta wkradł się szeroki uśmiech, byłam wyraźnie rozbawiona. Chłopak patrzył na mnie, jeszcze nierozbudzony. Jego włosy były w seksownym nieładzie.

- Mhm, - pokiwał głową, zwilżając usta językiem - jest mi gorąco. - sapnął zrzucając z siebie kołdrę. Mój wzrok mimowolnie zjechał na jego bokserki. Nie byłam zaskoczona, kiedy ujrzałam poranny wzwód. Zachichotałam cicho, kręcąc głową. Chłopak na początku patrzył na mnie z dezorientacją, lecz zaraz podążył za śladem mojego wzroku. Pokiwał głową, a na jego usta wkradł się uśmieszek z półki zatytułowanej "i tak wiem, że go chcesz".

*Justin*

Uśmiechałem się łobuzersko, kiedy wychwyciłem na jakiej części mojego ciała skupił się wzrok Cailin. Nic na to nie poradzę, poranny wzwód to rutyna u mężczyzn. Spojrzałem na nią, oblizując usta. Lekko pokręcone, blond włosy opadały na jej dekolt, lustrowałem wzrokiem każdy element jej twarzy. Zielone oczy nigdy wcześniej nie wydawały mi się tak przejmujące i ładne, jej usta, z całą pewnością byłem fanem jej warg. Wyrwała mnie z zamysłu, pstrykając mi palcami przed nosem.

- Co dziś robisz? - zapytała, kiedy mruknąłem na znak, że kontaktuje. Wplątałem palce w moje włosy, zastanawiając się. Nie miałem żadnych planów na dzisiejszy dzień, więc tak samo jej odpowiedziałem. Skinęła głową, zakładając kosmyk włosów za ucho. Cailin była dla mnie czymś nieosiągalnym, za każdym razem, gdy zbliżałem się do niej, coś chujowego w środku mnie podpowiadało mi, że nie warto jakkolwiek się angażować w nią. Miałem swój rozum i wiedziałem na ile mogę sobie pozwolić w relacjach z dziewczyną. To co wydarzyło się wczoraj ogarnęło moje myśli. Nie chodziło o współczucie, chociaż powoli zaczynałem nią tym darzyć, lecz bardziej o ciekawość i własną dumę. Czemu własny ojciec miałby robić jej takie rzeczy? W każdym bądź razie cieszy mnie jego śmierć. Po pierwsze żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie, po drugie za jego sprawą miałem wrażenie, że wyrzuty sumienia mną rządzą, a także, że KURWA SŁYSZĘ GŁOSY. Nie dam z siebie robić wariata, każdy kto podejmie próbę zostaje zgładzony. Nie byłem pewny, czy ona jest gotowa na rozmowę o tym, ale postanowiłem zacząć.

- Cailin - mruknąłem, poprawiając się na poduszce, tak, aby mieć głowę wyżej - powiesz mi o co chodzi z tą całą sytuacją z hotelu? - zerknąłem na nią niepewnie. Odchrząknęła, przymykając na moment powieki.

- To długa historia, Justin. Musiałbyś naprawdę długo słuchać. - westchnęła, rozprostowując nogi. Złapałem ją za rękę ciągnąc w moją stronę. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem, poprawiając się, by było jej wygodniej. Przejechałem dłońmi po jej plecach, uśmiechając się lekko.

- Mam czas - zaśmiałem się, wzruszając ramionami - ty mów, ja słucham i ci nie przerywam - dodałem ujmując jej brodę między palce, by na mnie spojrzała. Ciężko westchnęła, zastanawiając się, jak zgaduję od czego zacząć.

- Mężczyzna, którego zabiłam to mój ojciec. W życiu bym się nie spodziewała, że go tam spotkam, to był dla mnie wielki szok. - powiedziała gestykulując dłońmi, widziałem, że się denerwuje. - On musiał to planować od dawna, chciał zemsty. On od dwóch lat był dla mnie śmieciem, wręcz nie istniał. Zrobił mi z życia piekło... - mruknęła, przymykając powieki a po policzku spłynęła łza. Chciałem ją otrzeć, lecz dziewczyna odepchnęła moją rękę, chcąc kontynuować - od dziecka poniżał mnie i wmawiał mi, jak beznadziejna jestem. Dużo pił, znęcał się na mnie psychicznie i fizycznie. Na początku obwiniałam siebie, wierzyłam mu w to co mówi, ale z czasem zaczęła narastać we mnie nienawiść. - słuchałem uważnie wyłapując każdy szczegół, który wypowiadała. Z sekundy na sekundę rozklejała się coraz bardziej, opowiadając mi o swoim dzieciństwie, a ja chciałem tylko dobić tego sukinsyna, choć nie było już to możliwe - Moja matka została zamordowana w nieznanych okolicznościach, a cała rodzina obciążyła mnie zarzutami. Zrobili ze mnie morderczynię i wariatkę, rozumiesz? - pisnęła, ocierając zewnętrzną stroną dłoni swoje łzy. Przełknęła ślinę, próbując się uspokoić.

- Ssss, nie płacz - mruknąłem, gładząc ją po ramionach - spokojnie, Cailin. Nie musisz mówić, jeśli to sprawia ci tyle bólu - powiedziałem, czując ukucie w środku mnie. Dowiadywałem się coraz więcej rzeczy, które mnie z nią łączyły. Niegdyś moja matka usiłowała mi wmówić chorobę psychiczną i to, że jestem mordercą. Perfidnie podsłuchała rozmowę z moim kumplem, kiedy rozmawialiśmy o dziewczynie, którą zabiłem. Zaczęła rozpaczać, a po krótkim czasie wyrzekła się mnie. Wracając do Cailin, pokiwała głową przecząco, chcąc dalej kontynuować.

- Po jej śmierci on stracił pracę, zaczął wykorzystywać mnie na różne sposoby, zabierając mi tym samym godność i poczucie własnej wartości. Uciekając, wplątałam go w niezłe gówno. Siedział dwa lata i wyszedł za dobre sprawowanie. Zawsze potrafił udawać dobrego i kochającego przy ludziach - zaśmiała się sarkastycznie, jednak było to wypełnione pogardą - gdyby nie ty pewnie by mnie zabił. Katował mnie całą noc, ciągając za włosy, policzkując i miotając o ściany - jej wzrok tkwił w jednym punkcie, był to mój tatuaż z krzyżem. Nie chciała mi patrzeć w oczy, wstydziła się łez i tego, jak traktowana była - pociął moją dłoń, widzisz? - załkała wystawiając w moją stronę rękę - nigdy wcześniej nie pragnęłam tak bardzo umrzeć, jak wtedy. Wiesz, jak się czułam? Jak wytarzana po podłodze szmata. Ktoś, kogo nazywałam ojcem dotykał mnie w bardziej niż nachalny sposób, wpychając łapy pod majtki, twierdząc, że na to zasługuję. Że jestem zdzirą, więc będę tak traktowana - płakała, zanosząc się. Zamknęła oczy odchylając głowę do tyłu. Nie wiedziałem jak reagować, musiałem ją uspokoić, lecz nie potrafiłem. Kiedy to usłyszałem coś we mnie się zagotowało, poczułem wściekłość i smutek. Tak, było mi smutno z jej powodu.

- Spokojnie, już dobrze - szepnąłem ścierając jej łzy - oddychaj, bo dostaniesz ataku paniki - delikatnie posadziłem ją obok mnie. Przykryłem jej ciało kołdrą, powtarzając, że ten skurwiel już nic jej nie zrobi. Potrzebowała to wiedzieć, musiała mieć świadomość, że już nikt jej nie dotknie - Cailin, to już za tobą, teraz będzie tylko lepiej - skinęła głową słysząc to. Przytuliłem ją, obejmując całe jej ciało.

- Dziękuję, Justin - szepnęła wprost do mojego ucha, wtuliła się w moją szyję, a ja poczułem wilgoć z powodu jej łez. Kompletnie zapomniałem o Jeffie, który wstał z łóżka i patrzył na nas, jak na parę kosmitów. Przyłożyłem palca wskakującego do ust, nakazując mu aby był cicho, po czym wskazałem stronę drzwi. Kiedy oddech Cai ustabilizował się i powoli zaczęła się uspokajać, lekko się odsunąłem.

- Nie ma za co, mała - uśmiechnąłem się lekko, wdychając - idź do się odświeżyć, weź prysznic, to dobrze ci zrobi- powiedziałem wstając z łóżka. Cailin pokiwała głową podnosząc się za mną. Wzięła swoją torbę i zniknęła za drzwiami. Otworzyłem okno na oścież, siadając na parapecie, odpaliłem fajkę, zaciągnąłem się mocno trzymając dym w płucach. Konfrontacja ze świeżym powietrzem i tytoniem postawi mnie w pewnym stopniu na nogi. Zerknąłem w stronę otwierających się drzwi, do pokoju wszedł Jeff.

- Stary, co tu się działo?- zapytał podchodząc do mnie, skrzyżował ręce na klatce piersiowej wpatrując się we mnie. Długo się nie odzywałem, patrzyłem w oddalony punkt, zaciągając się i wypuszczając dym.

- Ona opowiedziała mi o tym, co się działo w tym hotelu - mruknąłem gasząc papierosa - słuchaj, ten gość ma szczęście, że Cailin go wtedy zabiła, bo znalazłbym go i zabijał w wolny sposób upewniając się ze cierp i- syknąłem. Jeff uniósł brew, będąc zaskoczony moich słów.

- Aż tak?- wytrzeszczył oczy, pocierając brodę. Pokiwałem głową zeskakując z parapetu.

- Pociął jej ręce, rzucał za włosy o ścianę, wmawiał jej, że jest zdzirą i wtykał łapy pod jej majtki- krzyknąłem wyrzucając ręce w powietrze. Byłem wkurwiony, a nie chciałem tego pokazywać przy niej, bo wyładowałbym to na niej, co by miało złe zakończenie - dotknął ją, czy to kurwa nie wystarczy, żeby go zajebać? - zmrużyłem oczy zwracając się do Jeffa, zerknął na mnie z niedowierzaniem.

- Kurwa, współczuje jej, nic dziwnego ze tak płakała. Swoją drogą to masz okazję dostać się do jej majteczek, jako pocieszyciel - szturchnął moje ramie śmiejąc się. Pokiwałem głową, nakładając spodnie.

- Dzięki, stary. Na pewno rozważę tę opcję. - powiedziałem, po czym wyszliśmy do małego salonu, gdzie siedział Parker- Siema. - podałem mu rękę, po czym usiadłem obok niego na kanapie. Do pomieszczenia weszła Cailin. Uniosłem wzrok, obserwując ją.

*Cailin*


Wzięłam szybki prysznic, który ukoił moje zmysły. Czułam się lepiej, chociaż smutek nadal pozostał. Nie mogłam tak po prostu zapomnieć, potrzebowałam trochę czasu. Wyszłam z łazienki rozglądając się. Usłyszałam głosy w salonie, więc zaczęłam iść w tamtą stronę. Stanęłam w wejściu, od razu zyskując spojrzenie Justina. Usiadam na fotelu, który swoją drogą był dość stary i nie od kompletu meblowego.

- Ej, a my się przypadkiem nie znamy? - odezwał się kolega chłopaków, marszcząc czoło i przypatrując się mi.

- Nie, nie sądzę. - pokiwałam głową przecząco lekko się uśmiechając. Jednak te słowa nie przekonały Parkera, wyglądał na zamyślonego i skupionego. Nie przypomniałam sobie bym rozmawiała z nim wcześniej.

- Jak tam, Cailin? Lepiej ci? - zapytał Jeff, opierając łokcie o kolana. Skinęłam głową, posyłając mu uśmiech.

- Tak, dzięki - zaśmiałam się, oblizując usta. Rozmawiałam z nim przez dłuższą chwilę i wydał mi się bardzo sympatyczny. Zerknęłam na Justina, który siedział zachowując bezwzględną ciszę, od czasu do czasu spoglądał na mnie lub jego kumpla. Zmarszczyłam czoło, przyglądając mu się - Justin, wszystko okej?

- Tak - pokiwał głową. Siedział na przeciwko mnie, jego nogi były szeroko rozłożone, a brzucha nie okrywał żaden materiał. Wyglądał na wyluzowanego, jednak coś go trapiło. Parker niespodziewanie klasnął w dłonie, na jego ustach pojawił się uśmieszek. Patrzył na mnie obczajając każdy kawałek mojego ciała. Kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, mogłam wyczuć pogardę, jaką do mnie żywił.

- No, Cailin. Chyba już wiem skąd cię znam- odezwał się, a ja poczułam jak momentalnie staje się słaba, uderzenie gorąca ogarnęło moje ciało. To nie możliwe, to nie prawda. To spojrzenie było jednym z tych, które posyłali mi ludzie, z którymi miałam do czynienia, ten uśmieszek, to się zgadza. Nie mogłam dać po sobie poznać zdenerwowania.

- Co? Nie rozumiem, nigdy wcześniej cię nie widziałam. - odchrząknęłam poprawiając się na fotelu. Automatycznie spojrzałam na Justina, który był poddenerwowany, jego pięści były zaciśnięte, a linia szczeki zarysowana jeszcze bardziej niż zwykle.

- O czym ty pierdolisz, Parker? - syknął, mrużąc oczy i oblizując wolno dolna wargę.

- Myślę, że Cai ci to powie - zaśmiał się - no dalej, powiedz swojemu przyjacielowi, co robiłaś zanim go poznałaś? - wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem, oczekiwał odpowiedzi, która by mnie wydała. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu - Powiedz mu, kurwa! - krzyknął, a ja wzdrygnęłam się lekko. Natychmiastowo się podniosłam, przeczesałam dłonią włosy, a w głowie szukałam sensownych slow.

- Cailin, o co tu chodzi do jasnej cholery? - syknął Justin podnosząc się, posłałam mu przepraszające spojrzenie i skierowałam się ku wyjściu, lecz dalsze kroki uniemożliwił mi ruch szatyna. Zacisnął swoja dłoń na moim nadgarstku ciągnąc mnie w swoja stronę- Mów! - krzyknął, a jego brązowe tęczówki przybrały ciemniejsza barwę niż zwykle. Coś we mnie pękło i razem z tym uciekły ze mnie wydające mnie słowa.

- Byłam dziwką! - krzyknęłam, wyrywając się. - To chciałeś usłyszeć? - pisnęłam, kręcąc głową. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. Czułam niesamowity wstyd i upokorzenie. Wyszłam z bloku, po czym skierowałam się w ruchliwą część dzielnicy. Łzy spływały po moich policzkach, jestem mentalnym wrakiem i zerem. Usłyszałam głos Justina wołający moje imię, obejrzałam się i i ujrzałam, jak idzie w moja stronę. Co może chcieć? Nie byłabym zdziwiona, gdyby wyzwał mnie od szmat i uderzył w policzek. Kiedy dzieliła nas małą odległość, nie odzywając się przytulił mnie, obejmując swoimi ramionami.

- On mnie zmusił.



*

Chciałabym podziękować za kosmiczną liczbę wyświetleń! Nie ukrywam, ze mogloby być lepiej,ale nie narzekam. Gorzej jest z komentarzami, nie jest trudno zostawić najmniejszą opinię pod rozdziałem więc prosiłabym o komentowanie. 6 komentarzy= nowy rozdział



środa, 29 lipca 2015

Rozdział 7

Chodziłam po pokoju zbierając do torby najpotrzebniejsze ciuchy i inne przedmioty. Nie czułam zupełnie nic, co mogło by zmienić moją decyzję. Na początku poczułam się oszukana i wykorzystana przez brązowe tęczówki. Później była tylko wdzięczność za popchnięcie mnie do wyprowadzki. Liczyłam na próbę zatrzymania mnie, jednak z jego strony nie było nic poza milczeniem. Stał zagubiony na środku pokoju, próbując się zebrać do wypowiedzenia czegoś sensownego. Żadne słowa nie uciekły z jego pełnych ust, ani przepraszam, ani dziękuję, ani kurewskie pocałuj mnie w dupę. W głębi duszy wyśmiewałam moją naiwność. Zgarnęłam pierwszą lepszą bluzę leżącą na podłodze i naciągnęłam ją przez głowę. Z bioder zsunęłam za duże dresy i zastąpiłam je czarnymi leginsami. Ostatni raz zerknęłam w stronę szatyna posyłając mu lekki uśmiech. Zniknęłam za drzwiami od naszego pokoju i od razu zbiegłam po schodach na dół. Poprawiłam ciężką torbę na ramieniu i rozejrzałam się wokół. Poszłam do kuchni, gdzie stała puszka z oszczędnościami nie zastanawiając się wysypałam wszystko na blat i zgarnęłam do kieszeni. Oblizałam usta ciągnąc za klamkę od drzwi frontowych. Ominęłam schodki i szłam wzdłuż chodnika prowadzącego do bramy. Usłyszałam ciche kroki za mną, odwróciłam się na pięcie, aby ujrzeć zdyszanego Biebera.

- Wróć tam ze mną, mała- mruknął wskazując kciukiem na budynek za nami. Zaśmiałam się kręcąc głową przecząco. Chłopak zrezygnowany kopnął kamyk, jego wzrok tkwił w ziemi.

- Dzięki za bluzę, Justin- uśmiechnęłam się machając mu i kierując ku wyjściu z podwórka. Przemierzałam ulice oświetlone przez latarnie i mniejszy niż zwykle ruch uliczny. Naciągnęła na głowę kaptur, kiedy weszłam do parku. Usiadłam na trawie przed małym jeziorkiem, gdzie pływały kaczki. Miałam to szczęście, że nie jest zbyt zimno, oszczędzę nie wydając na nocleg. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, być może szalony. Chciałam pojechać na Bronx, tęskniłam za tym miejscem cholernie mocno. Z perspektywy ludzi z zewnątrz jest tu pełno zbirów, ćpunów i ogólnie rzecz biorąc nie należy to do bezpiecznych miejsc. Zawsze odnajdywałam się w tamtym towarzystwie, gdyż nie należałam do grzecznych nastolatków. Po chwili rozmysłu stanęłam na krawężniku machając ręką na stopa. Wiem, że to mało prawdopodobne, ale miałam nadzieję, że ktoś będzie jechał na Bronx. Przeklęłam pod nosem, słyszałam jak Bóg śmieje się za moimi plecami. Zrezygnowana usiadłam na ławce, w kieszeni bluzy znalazłam paczkę fajek. Zapaliłam jedną, zaciągając się mocno. Nikotyna docierała do mojego organizmu, a zmartwienia powoli uciekały. Oprócz dymu czułam jego zapach i perfumy jakich używał, to smutne. Ujrzałam dwie zakapturzone sylwetki zbliżające się do mnie. Oblizałam nerwowo usta, przyglądając się im. Jeden z osobników wskazał na mnie palcem, a ja wiedziałam już co to znaczy. Musiałam uciekać, albo pożałuję, że wyszłam z domu. Podniosłam się energicznym ruchem i szybkim krokiem zmierzyłam ku wyjściu z parku. Wyszłam na ulice, przechodząc na drugą stronę, gdzie był skromny hotel. Przekroczyłam drzwi wejściowe i podeszłam do lady. Nacisnęłam na dzwoneczek, co było sygnałem dla przystojnego blondyna, który pojawił się w ułamku sekundy.


- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc?- posłał mi ciepły uśmiech. Założyłam kosmyk włosów za ucho.

- Chciałabym wynająć pokój na tą noc. Zależy mi na niskiej cenie- dodałam zaciskając w wargi w cienką linię. Po chwili kamerdyner podał mi klucz, za co podziękowałam. Przeszłam przez hol, kierując się ku korytarzom. Cały czas czułam czyjąś obecność, ale ilekroć się odwracałam nikogo nie było. Odnalazłam drzwi z numerem 14, włożyłam kluczyk do zamka, lecz dalsze czynności uniemożliwił mi obezwładniający ruch ze strony nieznanego mi osobnika. Jego dłoń spoczęła na moich ustach a drugą chwycił moje ręce, prowadząc na koniec korytarza. Wepchnął mnie do pokoju, w którym unosił się zapach wódki i papierosów. Przełknęłam ślinę rozglądając się w około.

- Co jest kurwa- syknęłam, odwracając się na pięcie. To co zobaczyłam przeraziło mnie bardziej niż cokolwiek od lat. Osoba, którą gardziłam, której starałam się unikać przez długi czas stała przede mną z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. Zrobiłam krok do tyłu, potknęłam się o własne nogi, nad którymi przestałam mieć kontrolę- czego chcesz?- szepnęłam niepewnie spoglądając w jego oczy.

- Zemsty- syknął zbliżając się i chwytając mnie za rękę- myślałaś, że cie nie znajdę? Że ujdzie ci na sucho to co zrobiłaś?- krzyknął popychając mnie na łóżko. Chwilę później poczułam siarciste uderzenie w policzek, na które zareagowałam piskiem. Łzy spływały mi po policzkach,a strach jaki czułam paraliżował moje ciało. Nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu obronnego przed ciosami tego tyrana. Krzyczałam wołając o pomoc, lecz wtedy było tylko gorzej. Przeciągnął mnie za włosy zrzucając na podłogę.

- Zostaw mnie- jęknęłam stłumionym głosem- uniosłam wzrok na sylwetkę mojego dręczyciela- proszę- pisnęłam zaczynając histerycznie płakać, na co on zareagował śmiechem.

- Zawsze byłaś słaba- prychnął, kręcąc głową, usiadł obok mojego leżącego ciała, wsunął swoją dłoń do kieszeni, z której wyjął scyzoryk. Zaczęłam czołgać się do wyjścia, chwyciłam wazon z kwiatami, rzuciłam nim w przeciwnika, a z jego ust wyszła wiązanka przekleństw. Szybko pożałowałam mojego czynu, kiedy przeciągnął mnie za nogę i obezwładnił chwytając za dłonie- ty mała suko- syknął, przystawiając nożyk do mojej ręki. Zamknęłam powieki, czując się brudna i upokorzona. Przeraźliwie krzyczałam, kiedy krew spływała po mojej skórze.

- Zostaw mnie- sapnęłam wyrywając się- ty chory, psycholu. Zniszczyłeś mi życie! Jeszcze ci mało? - krzyczałam osuwając się po ścianie, skuliłam się, poddając. Tonęłam w łzach, czując rozsadzający mnie ból psychiczny. Nie wiedziałam co się ze mną stanie, ani nie chciałam o tym myśleć. Pragnęłam żyć, prawie tak samo, jak umrzeć. Wszystko wracało, odbijając się echem w moim umyśle.

*Justin*

Siedziałem w aucie, które utknęło w ulicznym korku. Nerwowo stukałem palcami o kierownicę. Jestem umówiony z przyjacielem, miałem odebrać go z hotelu, w którym się zatrzymał. Przyleciał z Vegas, aby pomóc mi w działaniu. Przekląłem pod nosem wykładając rękę przez szybę. Po kilku minutach korek ruszył się, a ja odetchnąłem z ulgą. Zaparkowałem przed budynkiem, którego adres dostałem wcześniej, wyszedłem z samochodu, wkładając ręce do kieszeni. Wszedłem do holu, rozglądając się po pomieszczeniu. Zerknąłem na blondynkę stojącą w recepcji.

- Jaki numer pokoju ma Jeff Roberts?- zapytałem opierając łokcie o blat.

- 20- uśmiechnęła się szeroko odpowiadając mi. Pokiwałem głową odwracając się, puściłem jej oczko, pozwalając tym samym na odrobinę podniecenia. Wiedziałem, jak działałem na laski i starałem się to wykorzystywać. Szedłem ciemnym korytarzem, a fala złej energii skonfrontowała się z moim ciałem. Czułem coś niepokojącego, jednak zlekceważyłem to przechodząc do pokoju, który osiadywał mój kumpel. Wszedłem do środka darowując sobie pukanie. Uniosłem brew rozglądając się po pomieszczeniu. Z drzwi prowadzących do, jak zgaduje łazienki wyszedł Jeff. Przywitaliśmy się ściskając swoje dłonie.

- Siema, stary- zaśmiał się kiwając głową- jak ci się wiedzie w NY- zapytał wciągając przez szyję koszulkę.

- Spoko, ale mogłoby być lepiej- skinąłem ramionami- jakiś klub dzisiaj?- zapytałem pocierając dłonie. Nie wiedziałem jednak, że plany okażą się zupełnie inne.

- No pewnie, że tak- prychnął- bierzesz ze sobą tę laskę, o której mi mówiłeś?- oblizał usta siadając na łóżku. Oparłem się o ścianę, kiwając przecząco głową.

- Cailin wyprowadziła się wczoraj od tego frajera dając mi wolną rękę do działania- sapnąłem- dała mi jednej nocy tyle przyjemności, a ja następnego dnia typowo ją olałem- przetarłem dłońmi oczy.

- Prawidłowo stary, nie przywiązujemy się do lasek- zaśmiał się, a na moje usta również wkradł się łobuzerski uśmiech.

- Jeff, kurwa nie wyobrażasz sobie, co ona potrafiła- pokiwałem głową, odchylając ją do tyłu.

- Może kiedyś spotkamy ją w jakimś klubie- podniósł się kierując do drzwi od kibla- ja wezmę szybki prysznic i spadamy- zniknął za ścianą a ja opadłem na łóżko. Im więcej myślałem, tym bardziej i intensywnie słyszałem jej rozpaczliwie wołający o pomoc głos. Próbowałem sobie to tłumaczyć, że to wyrzuty sumienia, ale nie potrafiłem tego przyswoić. Pisk i odgłosy nieustanej walki odbijały się echem w moim umyśle. Wplotłem palce we włosy pociągając się za ich końce. Krążyłem po pokoju, starając się opanować. Kiedy Jeff wrócił od razu rzuciłem się na niego z krzykiem.

- Stary, ja świruje- sapnąłem,a mój wzrok cały czas krążył po pokoju- ja ją słyszę, kurwa. Rozumiesz? Jej się coś dzieje- sapnąłem,a reakcją mojego przyjaciela był śmiech.

- Pojebało cię, Bieber- pokiwał głową starając się stłumić uśmiech- nie daj się robić w chuja.

- Dobra, zbieraj manatki i stąd spierdalamy- sapnąłem gestykulując dłońmi. Kiedy Roberts spakował wszystkie swoje rzeczy walające się po pokoju, wyszliśmy zamykając za sobą drzwi. Im bliżej byłem wyjścia tym głośniejszy był krzyk. Zatrzymałem się w miejscu nasłuchując- to tutaj, musimy tu wejść- krzyknąłem podchodząc do drzwi z numerem 14.

- Cokolwiek, Justin- sapnął stawiając bagaż na ziemię. Pociągnąłem za klamkę, a głosy ucichły. Zacząłem natarczywie pukać. Nic nie poskutkowało, więc wymierzyłem kopnięcie a drzwi spadły z zawiasów- no brawo, jestem dumny- parsknął, jednak zlekceważyłem to wpadając do środka. Zza gumki spodni wyjąłem pistolet i wystawiłem go w stronę dojrzałej sylwetki. Był to mężczyzna po czterdziestce.

- Odsuń cię, chłopcze- szepnął idąc w moją stronę. U jego stóp leżała skulona blondynka. Przeczesałem palcami włosy, kiedy dotarło do mnie o co tu chodzi.

- Cofnij się, skurwielu- syknąłem robiąc krok na przód, ukucnąłem przy ciele Cai- Jeff, kretynie chodź tutaj- krzyknąłem, a chłopak natychmiast zjawił się u mego boku, odbierając mi pistolet. Potrząsnąłem lekko ciałem dziewczyny- wstawaj, Cailin- krzyknąłem- wstawaj, słyszysz?

- Jesteś kolejnym jej klientem?- zadrwił, a ja zmrużyłem oczy w dezorientacji. Podniosłem się oddychając ciężko.

- Daj mi pistolet- oblizałem usta wyrywając go z dłoni Jeffa. Chciałem rozjebać łeb temu frajerowi, który wpędził mnie w poczucie winy. Głos za mną był wyrazem protestu.

- Nie- sapnęła niewyraźnie, próbując się podnieść. Gdybym miał jakiekolwiek uczucia oprócz nienawiści powiedziałbym ,że jest mi jej szkoda. Podeszła do mnie i złapała za spluwę. Dziewczyna podeszła do mężczyzny, popychając go na ścianę- ty chory skurwysynie- krzyknęła, a jej ciało drżało z powodu emocji jakie nią rządziły. Nie miałem pojęcia o co tu chodzi. W jej dłoni pojawił się wazon, który z hukiem rozbił się na głowie przeciwnika. Przez chwilę przyglądała mu się zbierając siły, wymierzyła cios kolanem w jego krocze, a on skulił się sycząc. Przeładowała magazynek i pociągła za spust. Najpierw dwie kulki w pierś następnie trzy w głowę. Wytrzeszczyłem oczy podbiegając do niej i wyrywając jej pistolet. Miałem ochotę wymalować sobie na czole wielkie That's my girl. Laska ostatni raz plunęła na ciało nie żywego jej ojca. Objął ręką jej ramiona i wyprowadziłem ją z pokoju.

- Jeff, weź jej torbę- krzyknąłem odwracając się. Stałem na korytarzu wpatrując się w nią, jej wzrok wciąż tkwił w podłodze, a ja czułem się pusty.



*Cailin*

Stałam lekko trzęsąc się, a szok opanowął każdy skrawek mojego ciała. Zabiłam go i chciałam więcej. Pragnęłam zadawać mu ból wolno i długo. Katował mnie całą noc i oto jestem ja. Nowa Cailin Russo. Wyprana z uczuć i moralności przez człowieka, który dał mi życie. Mój wzrok tkwił w podłodze, lecz czułam na sobie spojrzenie Biebera.

- Cailin, wytłumacz mi o co tu chodzi- odezwał się przerywajac niezręczną ciszę między nami. Zrobił krok w moją stronę przejeżdzając kciukiem po moim policzku. Ujął moją rękę przyglądając cię krzyżom na zewnętrznej stronie mojej dłoni. Po moim policzku spłynęła słona łza. Czułam się słaba, ale wiedziałam jedno. Nie dam zrobić z siebie ofiary po raz drugi. Zerknęłam na chłopaka, który wyniósł moją torbę. Nie widziałam go nigdy wcześniej. Nie miałam okazji przyjżeć mu się z bliska, gdyż szatyn zamknął mnie w swoim uścisku. Dał mi ciepło i uczucie pozornego bezpieczeństwa- albo wiesz co? nie mów nic, nic już nie mów- pokiwał głową robią krok do tyłu.

- Nie wiem, jak wy, ale ja chce już stąd spierdalać- Jeff uniósł brew wskazując na wyjście- nie mamy już czego tu szukać, gliny będa prędzej, czy później- skinęłam głową, obserwując Biebera, wchodzącego do pokoju. Chwycił twarz zimnego skurwsyna

- Justin- pisnęłam- nie musisz- spojrzałam na niego, jednak nijak nie zareagował. Podeszłam do szafki, w której znalzałam plik banknotów- mamy bynajmniej hajs, chłopaki- zaśmiałam sie sucho. Wyszłam z pokoju, a zaraz za mną Bieber. Bez słowa ruszyliśmy do wyjścia. Rozejrzałam się po okolicy. Straciłam orientację godziny, zmrużyłam oczy z powodu przypływu światła. Podeszliśmy do czarnego Jeepa, zajęłam miejsce z tyłu, kładąc na kolanach torbę z ubraniami.

- Jedziemy na Bronx- powiedzieli jednocześnie, a ja mimowolnie się zaśmiałam- mamy tam znajomych, będziemy mieli gdzie przekimać- pokiwałam głową słysząc to. Po jakimś czasie byliśmy na miejscu, zaparkowali przy krawężniku. Wyszłam z samochodu rozglądając sie, wzięłam głeboki wdech.

- Tęskniłam- uśmiechałam się szeroko, opierając o maskę auta. Zapaliłam papierosa, zaciągnęłam się mocno i marszcząc czoło. Dołączył do mnie Jeff bez słowa siadając obok. Zerknęłam na jego tatuaże, pokrywające większą część ciała niż u Justina- masz ładne tatuaże.

- Wiem, dzięki- zaśmiał się wypuszczając dym- powiedz mi, Cailin, ty i Bieber znacie się długo?

- Nie- zaśmiałam się kiwając przecząco głową- od kiedy tu przyjechał, poznaliśmy się w klubie- dodałam patrząc na ludzi w parku. Krzyczeli bawiąc się, a w około nich unosił się dym z blantów. Po chwili dołączył do nas Justin. Zgasiłam fajkę, depcząc ją- gdzie teraz idziemy?

- Tam są nasi kumple- wskazał palcem na grupkę siedzącą na ławeczkach, pokiwałam głową zgadzając się. Zaczeliśmy iść w tamtą stronę, Jeff wyprzedził nas o kilka kroków, wykorzytsałam to do pogadania z szatynem.

- Dziękuję- szepnęłam mu do ucha, opierając się na jego ramieniu- nawet nie wiesz, jak bardzo ciepiałam- pokiwałam głową, jego wzrok skupił się na mnie, patrzył nie odzywając się.

- Pogadamy o tym później, ale nie myśl, że mi zbytnio na tym zależy- sapnął idąc dalej. Zmrużyłam czoło próbując rozszyfrować o co mu chodzi. Zlekcewazyłam to dołączając do reszty. Stałam niepewnie z boku, a Justin i Jeff śmieli się z nimi. W końcu Bieber obejrzał się za siebie, wskazując na mnie palcem. Każdy z siedzących tam osób zmierzył mnie wzrokiem. Byłam pewna, że moje policzki przybrały róźowy kolor. Podeszłam do nich uśmiechając się lekko. Szatyn przyciągnął mnie bliżej siebie, jego dłoń spoczęła na moim tyłku. Odchrząknęłam, patrząc w dół.

- To jest Cailin- powiedział, całując mnie w policzek.

- Cześć- zaśmiałam się, każdy przywitał się ze mną odwzajemniając uśmiech. Zyskałam kilka ciekawskich spojrzeń z męskiej strony- macie coś dla mnie? Jakiś skręt, czy coś?- mruknęłam lekko się odsuwając. Jeden mężczyzna podniósł się podajac mi zioło, usiadłam na ziemi odpalając. Zaiciągałam się, a z każdym buchem oblewała mnie przyjemna fala energii. Straciłam wszelkie zmartwienia, była tylko radość z chwili, która chciałam by trwała wiecznie. Razem śmieliśmy się i płakaliśmy. Spojrzałam na Justina, obserwującego mnie. Przczeczołgałam się bliżej niego.

- Co jest?- zapytałam patrzac na niego spod rzęs. Chłopak uśmiechnął się tylko obejmując mnie z tyłu nogami. Siedzieliśmy w takim uścisku przez dłuższy czas. Ta chwila była dobra,  do momentu kidey Jeff ją przerwał, wołając nas. Razem z jeszcze jednym kolegą pojechaliśmy do jego mieszkania. Na miejsciu dostałam łóżko w pokoju razem z Jeffem.

- Justin, śpij ze mną- pociągnęłam go za rękę na materac- jestem ci winna bardzo wiele, gdyby nie ty pewnie by mnie zabił- oblizałam oczy patrząc w jego tęczówki. Chłopak złączył nasze usta, umiejscowiłam dłonie po obu stronach jego czaszki, gładziłam nimi jego włosy. Szatyn przesunął się bliżej mnie, opierałam się o ścianę, a on siedział na mnie okrakiem. Nasze języki tańczyły ze sobą, co chwile jeden z nich wsuwał się głeboko do gardła. Oderwałam się od niego ciągnąc zębami jego wargę.

- Co to miało oznaczać?- zaśmiałam się gładząc jego policzek.

- Wymusiłem małą zapłatę za uratowanie twojego tyłka- prychnął kładąc się. Zdjęłam spodnie rzucając je na podłge i tym samym zostając w samych majtkach i koszulce. Przerzuciłam nogę przez jego biodra i po chwili zasnęłam wtulona w jego bok.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 6



Od dwóch godzin próbowałam usnąć, leżąc już w miękkim i ciepłym łóżku. Wydarzenia ostatniej nocy krążyły w moim umyśle, przypominając mi o każdym, najmniejszym grzeszku. Szczerze mówiąc to nie żałowałam niczego, miałam jedynie nadzieję, że Bieber okaże się na tyle dojrzały, aby nie wypominać mi tego w szczeniacki sposób. Kac nie chodził za mną tym razem uporczywie, może dlatego, że bardziej byłam upojona towarzystwem jakie miałam, niż alkoholem. Wypiłam tyle co zwykle, albo mniej, mimo, że kochałam to mocno wiedziałam, że nie mogę całkowicie się w tym zatracić. Może już za późno na myśli o moralności? Na tę chwilę pragnęłam zasnąć i naładować baterie energią. Gdyby moja mama wiedziała o rzeczach, które rutynowo wykonywałam spaliła by się ze wstydu za mnie, ale hej przecież jej tu nie ma. Zabiłam ją, tak mi bynajmniej mówiono. To nie jest prawda, nie jestem morderczynią i mimo tego, że nienawidziłam jej całą sobą to nie byłabym w stanie odebrać jej życia. Nigdy nie miałam łatwo, zaczynając od dzieciństwa kończąc na teraźniejszości. Na początku nie chciałam pogodzić się z moim losem, nie mogłam zrozumieć dlaczego inni mają wszystko. Są piękni, bogaci, mają kochające rodziny i przyjaciół, a ja ze wszystkich wymienionych miałam tylko jedno. Rose, była moją powierniczką, jednak Bóg zabrał mi również ją. Bóg lub zimno krwisty skurwiel. Nienawidziłam mojego życia, lecz z czasem przyzwyczaiłam się do stałego szitu. Pijącego ojca, rodziny robiącej ze mnie morderczynię, braku perspektyw i wszystkiego czego potrzebowałam. Nie miałam pojęcia, dlaczego o tym teraz myślę, ten rozdział jest już dawno za mną i nie mam prawa smucić się o coś na co nie mam już wpływu. Dochodząc do wniosku, że z mojego snu nici podniosłam się do pozycji siedzącej, schyliłam się pod łóżko. Leżała tam butelka wody, którą nawilżyłam gardło. Swoją drogą to jestem w moim aktualnym pokoju, który jest również sypialnią Justina. Są tu jego rzeczy, ale nie ma jego persony. Nie jest to tajemnicą, że mam skłonności do nałogów, tym razem jest to jego zapach. Potrzebowałam tego, lecz nie do życia. Dla własnej przyjemności, bo tylko o to chodzi. Używał bardzo pozytywnie pachnących perfum. Wdychając go zapominałam o wszystkim, dosłownie. Wyszłam z sypialni przeciągając się i mozolnym korkiem ruszyłam do kuchni. W dzbanku na blacie stał mój ulubiony sok z miąższem. Napełniłam nim kryształową szklankę. Zupełnie nie miałam pomysłu na dzisiejszy dzień. Nie mogę pozwolić by dopadła mnie nuda. Kiedy człowiek nie ma co ze sobą począć zaczyna popadać w paranoje, rozmyśla o rzeczach, które go przytłaczają i w ten sposób staje się masochistą. Jego własny umysł go powoli zabija. Posadziłam tyłek na blacie i sączyłam napój. Usłyszałam rozmowę Biebera, miałam nieodparte wrażenie, że była ona o mnie. Nie słyszałam jednak głosu jego rozmówcy. Po jakimś czasie do kuchni wszedł mój zeszło nocny towarzysz. Mój wzrok skupił się na jego sylwetce, nie miał koszulki, a spod szarych dresów wystawały bokserki. Włosy były w seksownym nieładzie, co jest rzadkością dla tego pana. Zazwyczaj są perfekcyjnie ułożone, nawet ja nie przywiązuje tak dużej uwagi do mojej fryzury.

- Hej- powiedziałam odstawiając szklankę. Bieber uniósł brew spoglądając na mnie, skinął głową mrucząc pod nosem krótkie przywitanie. Zassałam usta w cienką linię, czyżby mnie ignorował?- jak się wczoraj bawiłeś?

- W porządku, a ty?- oparł się o meble krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- W porządku- prychnęłam, zeskakując z blatu. Zbliżyłam się do niego stukając palcem w jeden z jego tatuaży- co to za data?- zapytałam lustrując wzrokiem każdy szczegół jego brzucha. Byłam zachwycona tym, jak uwidocznione są jego mięśnie. Postawne ręce zdobiły tatuaże, do których miałam słabość.

- Data urodzenia mojej matki- odchrząknął, opierając się rękoma o zabudowę kuchenną. Jego oczy błądziły w jednym punkcie, którym nie byłam ja.

- Spójrz na mnie- syknęłam unosząc na palcu jego brodę, zmuszając go tym do kontaktu wzrokowego- zrobiłam ci coś złego? Przecież wczoraj było nam dobrze- oblizałam usta, patrząc na niego spod rzęs. Chłopak pokiwał jedynie głową i odepchnął mnie lekko uciekając na górę. Po raz kolejny poczułam, jak ulatnia się ze mnie życia za sprawą tego palanta. Jeżeli myśli, że może mnie tak ignorować to grubo się myli.

Resztę dnia spędziłam na leżeniu na sofie przed TV. Obejrzałam cały sezon mojego ulubionego serialu, zajadając się przy tym lodami. Przyszedł wieczór, słońce powoli zachodziło, postanowiłam dać moim oczom odrobinę przyjemności. Wyszłam na taras, skąd miałam ładny widok na zachód. Ten wieczór był jednym z cieplejszych, co mnie cieszyło, gdyż jednak NY to nie Miami i pogody płatają nam różne figle, związane z deszczem, wiatrem i niskimi temperaturami. Siedziałam tam dobre czterdzieści minut, wpatrując się nieustannie w jeden punkt. Lubiłam chwile, w których nie myślałam, wszystko odpływało ze mnie w pozytywny sposób, w moim życiu nie ma zbyt wiele takich momentów, więc kiedy są staram się nimi cieszyć. Weszłam do domu, a pierwsze co ujrzałam to zajmujący salon mężczyźni. Tyler i Justin zaprosili kumpli, na jedną z zakrapianych alkoholem nocy. W powietrzu unosił się zapach zielska. Przeszłam obok nich nie odzywając się do żadnego, kontem oka dostrzegłam, jak Bieber odwraca się za mną. Prychnęłam pod nosem wciąż czując gorycz, pozostałą po tym, jak mnie olał. Weszłam do "mojego" pokoju, zajęłam miejsce na łóżku i uruchomiłam telewizor. W jego szufladzie znalazłam fajki, którymi się poczęstowałam. Wyszukałam film, który kochałam będąc w okresie nastolatka, the Skins. Paliłam fajkę, za fajką, płacząc ze szczęścia, które przybyło wraz z oglądnanym przeze mnie serialem. Wróciło wiele pozytywnych wspomnień szalonych wyjść wraz ze starą ekipą. W pomieszczeniu był niezły kocioł, ruszyłam się aby otworzyć okno. Idealny wieczór, ja, łóżko, szlugi, stara muzyka i jeszcze raz ja. Kiedy zaczęłam robić się senna wzięłam szybki prysznic. Wróciłam do pokoju, a tam czekał na mnie osoba, której spodziewałabym się dziś ostatniej.

*Justin*

Siedziałem z chłopakami, starałem się zapić wszelkie uczucia. Śmieliśmy się gadając po chamsku o laskach, Tyler wciąż wciskał nam kit, że Cai jest jego. Gdyby tylko wiedział, co ta jego niunia wyprawiała ze mną ubiegłej nocy. Śmiałem się w podświadomości z jego niewiedzy. Laska w końcu odpłaciła mu się tym samym, doprawiła mu rogi. Dziś rano potraktowałem ją oschle, po prostu, jak frajer. Nie mam pojęcia czemu, ale czuję coś w rodzaju wyrzutów sumienia. To nie w moim stylu, normalnie nie odezwałbym się do niej. Dostałem to czego chciałem, było miło, ale teraz wypierdalaj- mój system dotyczący panienek. Podniosłem się, czując lekkie zawroty głowy i ruszyłem ku pokojowi, w którym miałem nadzieję ją znaleźć. Usiadłem na łóżku, czekając, aż pojawi się w wejściu. Minęło pół godziny, kiedy weszła do pomieszczenia. Miała na sobie dresy i sportowy stanik, jej włosy mokre, opadały na jej plecy. Widziałem w jej oczach zdziwienie. Oblizałem usta spoglądając na jej biust. Do mojej listy rzeczy, które chciałbym robić z nią w łóżku doszły kolejne, moje fantazje nasilały się za każdym razem kiedy ją widywałem.

- Czego chcesz- usłyszałem jej obojętny głos, pokręciłem głową szukając w głowie odpowiedzi Czego chciałem? Chciałem całować jej usta, ssać szyję, słuchać jej śmiechu i wszystko co tak w niej lubiłem, ale przecież nie mogłem jej tego powiedzieć.

- Nie wiem- mruknąłem opierając łokcie o kolana, patrzyłem na nią licząc na łaskę- musimy pogadać.

- Jesteś pijany, Justin- sapnęła podchodząc do okna. Chciałem już to zakończyć, chciałem wykrzyczeć jej jak bardzo chciałbym ciągnąć nasze relacje, ale nie mogę. Nie jestem tu po to, aby romansować z sukami, jestem tu w interesach. Ona jest w stanie zając moje myśli do tego stopnia, że spieprzyłbym całą sprawę.

- Jestem kurwa pijany, ale musisz mnie posłuchać- krzyknąłem podnosząc się- wiem, że zachowałem się, jak frajer ignorując cię rano. Zajebiście się z tobą bawiłem, byłaś cudowna, ale ja nie mogę rozumiesz?- sapnąłem pociągając się za końcówki włosów. Jej wzrok skupił się na mnie. Uniosła brew, patrząc w dezorientacji.

- Przestań, powiedz po prostu, że chciałeś się zabawić i to tyle- zaśmiała się kręcąc głową- czego do cholery nie możesz? Gadać ze mną? Mam się wyprowadzić?- krzyknęła. Zmrużyłem powieki przełykając ślinę.

- Nie krzycz na mnie- wychrypiałem, ogarniając w głowie myśli- jestem tu, bo mam coś do załatwienia. Na drodze pojawiłaś się ty, oddalasz mnie od celu. Zabierasz moje myśli, zmysły, a ja nie mogę sobie na to pozwolić, rozumiesz? Muszę doprowadzić tę sprawę do końca, a stosunki z tobą mi to utrudnią- sapnąłem, uspokajając się. Dziewczyna przez chwilę wahała się nad odpowiedzią, zrobiła kilka kroków na przód zbliżając się do mnie.

- Daję ci wolną rękę, kotku- wzruszyła ramionami- jutro mnie tu nie będzie, mam tylko nadzieję, że odezwiesz się, kiedyś i wczorajsza noc nie przejdzie do lamusa- uśmiechnęła się lekko, a ja stałem jak wkuty. Nie miałem siły, aby zaprotestować, pozwoliłem jej mnie ominąć i zgarniać każdą jej rzecz do dużej, podróżnej torby. Obserwowałem to wszystko, jak ostatni ciota, ale w gruncie rzeczy tego chciałem. Pragnąłem, aby zniknęła tak samo, jak pragnąłem jej blisko. Były dwa plusy posiadania jej, ciało i jej możliwości dotyczące Tylera. Mogłaby mi pomóc tak samo, jak przeszkodzić. Krzątałem si ę po pokoju, nie wiedząc co robić. Pierwszym przedmiotem w zasięgu mojego wzroku była lampa. Po kilku sekundach rozbiła się z hukiem o ścianę. Rozbite kawałki symbolizowały moje myśli, które aktualnie wariują.

wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 5

*Justin*

Poczułem się coraz bliżej celu, dla którego tu przyjechałem. Może dlatego, że potencjalny wróg okazał się sprzymierzeńcem? Cailin pomogła mi w pewien znaczący sposób. Wiem kogo muszę wyeliminować z gry. Jeśli chcę być królem sytuacji to nim będę, bez względu na ilość żyć, które odbiorę skurwysynom stojącym mi na drodze. Wykorzystam ją jeszcze w jeden, malutki sposób. Musi przekonać Tykera, że nie jestem tu po to by z nim walczyć. Powoli zacznę się modlić, by blond modliszka nie zaczęła zadawać pytań, jak typowa ciekawska suka. Jak na razie nie zamierzam działać przeciwko niej, wręcz przeciwnie. Chce ją blisko, jak najbliżej się da. Widzę w niej coś wyjątkowego. Ta odmienność , która od początku od niej emanowała to nienawiść do wrogów. Pierwsza rzecz na liście wspólnych cech Biebera i McAlliester. Z jej oczu wyczytałem szczerość, kiedy mówiła o niechęci do swojego byłego. Upokorzył ją, a ona będzie gotowa zemścić się za to. Kto wie, może gdy popracuje nad nią załatwi za mnie całą robotę? Szybko wymazałem ten pomysł z umysłu, on musi zginąć z moich rąk. Po to tu jestem, zapłaci za wszystkie błędy przeszłości. Nie mogę wyjść z podziwu dla tego kretyna, jak może żyć w takiej niewiedzy do tej pory. Minęły dwa lata, a on nadal nie jest świadomy tego co zrobił. W przeciwieństwie do mnie, bo jego czyny chodziły za mną przez długie, żmudne miesiące. Jak na ten moment chcę się tylko zabawić, upić, zapomnieć, zaliczyć. Nie mogę ukryć tego, jak bardzo rozkojarzony jestem przez widok jaki mam przed sobą. Jestem tylko mężczyzną kochającym kobiece piękno, a nie oszukujmy się- Cai mogłaby oddać odrobinę każdemu szkolnemu trashowi, a nadal zostałoby jej wystarczająco, aby nazwać ją kurewsko piękną. Na początku starałem się o tym nie myśleć, bynajmniej głową, bo kutasa obezwładnić nie mogłem. Przysięgam, że chciałbym ją teraz mieć tylko dla siebie, rzucić na łóżko i powoli ściągać zębami jej koronkową bieliznę. Bieber, za daleko brniesz, stopuj kolego. Pokręciłem przecząco głową, aby wyrwać się z zamysłu. Z całych sił próbowałem odepchnąć od siebie na ten moment dwie, podniecające mnie rzeczy, jej cielesność i świadomość, że już niedługo z mojej ręki zginie marna dupa Johnsona i jego pieska Collinsa.

- Co robisz dziś wieczorem?- zapytałem oblizując wolno usta, uśmiechnąłem się z nutką arogancji. Dziewczyna spojrzała na mnie unosząc brew i chwilę sie zastanawiając.

- Nic szczególnego, a co? Masz jakieś kolejne plany wobec mnie?- zaśmiała się, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

- Mam, idziesz ze mną do klubu i mam zamiar świetnie się bawić- odparłem kierując się ku wyjściu z pokoju, cofnąłem się przejeżdżając dłonią po kącikach ust, podszedłem do łóżka chyląc się ku niej- włóż coś równie seksownego, co ta bielizna. Chcę być dumny mając sztukę u swego boku- puściłem jej oczko, po czym wyszedłem będąc dumny z wypowiedzi skierowanej do niej. Spojrzałem na zegarek zapięty na moim nadgarstku, wskazywał 11, zszedłem na dół. Wyjąłem z kredensu w kuchni miskę, którą po chwili wypełniłem zimnym mlekiem i płatkami. Usiadłem na blacie, zaczynając jeść. Po schodach zeszła Cailin, jednak skierowała się ku salonowi, wychyliłem się przez wyspę kuchenną, aby zobaczyć co robi. Sprzątała swoje nocne posłanie, schylając się przy tym i dając mi jednocześnie świetny widok na jej tyłek. Miałem coraz większą ochotę położyć na nim dłoń i zacisnąć ją w ten sposób, który laski kochają. To chore, jak szybko mój stosunek do niej się zmienił. Normalnie nie ufam ludziom, ale ona mi pomogła nie mogę tego zlekceważyć. Nigdy nie miałem powodów by jej nienawidzić, to tylko moja wyobraźnia. Potrafiłem sobie niegdyś wmówić, że nie kocham osoby, która była najważniejsza w moim życiu, więc taki drobiazg, jak urojenie sobie nienawiści do obcej osoby było dość proste i szybkie. Przez kilka ostatnich lat szedłem przez życie z wrogim nastawieniem, miałem koło siebie tylko najlepszych i zaufanych ludzi. Wybudowałem grube mury wokół czegoś zwanego sercem i nie pozwolę już ich zburzyć. Zeskoczyłem z blatu, odstawiając miskę do zlewu w tym samym czasie na weszła do kuchni.

- Bieber, gdzie śniadanie dla mnie- spojrzała na mnie krzyżując ręce na piersiach, być może to sprawiało, że czuła się pewniej. Nic z tego kochanie, tatuś ma doskonały rendgen w oczach, widzi wszystko co powinien. Zaśmiałem się patrząc na nią z rozbawieniem.

- Nie wiem gdzie twoje śniadanie, może zapytaj Tylera?- zassałem wargi opierając się o meble. Zbliżyła się do mnie, chcąc odzyskać dostęp do szafki za mną- poproś- warknąłem stanowczo, jednak dziewczyna zdała się na dalsze przepychanie mnie.

- Nie będę prosiła cię o to, co należy do mnie. Chce jebane płatki i masz mi je podać- syknęła tupiąc nóżką. To zabawne, jak łatwo można ją było sprowokować. Odszedłem na bok unosząc ręce w geście obronnym. Zaraz kiedy stanęła na palcach by dostać musli, chwyciłem ją w talii. Moje dłonie błądziły po jej aksamitnie gładkiej skórze- co ty robisz- jęknęła zirytowana, jednak mogłem wyczuć, że podobało jej się to co robię. Kochała uwagę prawie tak samo, jak ja. Lubiła, gdy się o nią zabiegano, więc taki dotyk jej schlebiał. Bardzo dobrze, że nie jest typem lasi, która odepchnnęła by mnie wrzeszcząc, a za 2 dni przywitałbym listonosza, który miałby dla mnie wezwanie na policje. 

- Doskonale widzisz co robię- mruknąłem, kiedy naparła tyłkiem na moje krocze, miałem na sobie luźne szare spodenki, lecz nagle poczułem potrzebę poprawienia moich bokserek. Kiedy już to zrobiłem, reakcją dziewczyny był śmiech, zmarszczyłem czoło w zdezorientowaniu.

- Łatwo cię podniecić, Justin- pokiwała głową zabierając swoje śniadanie i kierując się ku górze.


*Cailin*

Wykąpania i wypachniona stałam owinięta w ręcznik przed szafą, próbując wybrać strój na dzisiejszy wieczór. Wyjęłam czarną obcisłą sukienkę z rękawem 3/4. Uśmiechnęłam się sądząc, że to dobry wybór. Z szuflady wyjęłam koronkowy stanik i stringi w kolorze zmysłowej czerni. Zgarnęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy i weszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ręcznik i naciągnęłam wybrany wcześniej ciuch. Nałożyłam odrobinę podkładu i różu, długość rzęs podkreśliłam tuszem. Potarłam wargi jedna o drugą, kiedy pomalowałam je wiśniową pomadką. Westchnęłam wychodząc z powrotem do sypialni, aby przejrzeć się w lustrze. Przejechałam dłońmi po udach uśmiechając się do efektu końcowego mojej pracy

- Idealnie- szepnęłam pod nosem. Wzięłam do ręki szpilki i zeszłam do salonu, siadając na kanapie. Do szklaneczki nalałam sobie whisky dla rozluźnienia. Szczerze mówiąc to cieszyłam się na imprezę z Justinem. Byłam zaskoczona jego zmianą nastawienia do mojej osoby, ale zlekceważyłam to na myśl o cudownej zabawie. Nie oszukujmy się, on jest przystojnym mężczyzną, w dodatku typ podrywacza i balangowicza, to musi się udać. Dochodziła 21, a on wciąż się szykował. Zdążyłam wypić dwie szklanki, kiedy usłyszałam jego kroki. Odwróciłam się i muszę przyznać, że bardzo podobało mi się to co widziałam. Miał na sobie czarne rurki nisko wiszące na biodrach i bluzkę w tym samym odcieniu. Idealnie opinała się na jego klatce piersiowej, podkreślając mięśnie. Całość przyozdabiał złoty łańcuch, podniosłam się idąc w jego stronę.

- No wreszcie, ile można czekać- zaśmiałam się stojąc przed nim, zwilżył usta schylając głowę i przypatrując się mi- coś nie tak?

- Nie, wszystko okej. Bardzo w porządku, widzę, że wzięłaś sobie do serca moje słowa, mała- zachichotał, co było cholernie uroczą rzeczą- już nie mogę się doczekać- dodał mrucząc w seksowny sposób do mojego ucha lekko je przygryzając. Wyszliśmy, kierując się do jego auta. Zajęłam miejsce pasażera, zapinając pasy. Po chwili ruszyliśmy z piskiem opon, czy wspominałam, że uwielbiam szybką jazdę i chłopców, którzy ją nakręcają? Upłynął krótki czas, kiedy przeszliśmy przez bramkę klubu. Fala ciepła i głośnej muzyki uderzyła w moje ciało. W powietrzu unosił się zapach seksu i marihuany. Rozejrzałam się w około, położyłam dłoń na ramieniu Justina.

- Prowadź- krzyknęłam próbując zagłuszyć odgłos dyskoteki, chłopak natychmiastowo ruszył ku barze, usiadłam na wysokim stołku, a moja sukienka podwinęła się do góry, ukazując całe moje uda. Zerknęłam na Biebera stojącego za mną, miejsca obok mnie były zajęte. Zeszłam z mojego miejsca i pociągnęłam go za rękę by na nim usiadł. Kiedy posłusznie wykonał moje polecenie posadziłam tyłek na jego kolanach. Złożyliśmy zamówienie na dwa drinki. Sączyłam przez słomkę idealną kompozycję wódki z innymi cieczami. Odwróciłam się w jego stronę, siadając tak, aby siedzieć przodem do niego- chodźmy gdzieś do stolika- przygryzłam wargę wpatrując się w jego głodne oczy. Pokiwał głową, zeskoczyłam lekko z jego kolan, po czym zamówiłam dużą ilość alkoholu, która miałaby starczyć nam na cały wieczór. Złapałam szatyna za rękę ciągnąc przez tłum tańczących nastolatków. Dotarliśmy do stolika pod ścianą. Usiadłam na kanapie trzymając w ręku kieliszek.

- Cai, poczekaj tu na mnie, przyniosę nam coś dobrego- usłyszałam z jego ust, po czym zniknął między ludźmi. Zakładając nogę na nogę siedziałam kontem oka obserwując siedzące na przeciwko pary. Jakiś parszywy koleś puścił mi oczko, na co wystawiłam mu środkowego palca. Byłam prawie pewna, że gość podniósł by się i przyspał, gdyby nie to, że Justin wrócił, zajmując swoje miejsce.

- Co masz?- zapytałam przeczesując włosy- jeżeli to co myślę, to nie wyjdę stąd do rana, będę się bawiła razem z tobą, gnojku.

- Myślisz o takich rzeczach? Niedobra dziewczynka- mruknął przejeżdżając kciukiem po moich ustach, po czym zaczął napierać na nie swoimi. Na początku było to grzeczne i unormowane. Potem wsunął język do moich ust penetrując moją jamę ustną, zaczęłam odwzajemniać czyny z jego strony tym samym. Całowałam go dość intensywnie, z obu stron było to zachłanne. Usiadłam na nim okrakiem, wplątując palce w jego włosy. Głośno oddychałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- To jest przedsmak tego co potrafię i co ci pokarzę, kotku- szepnęłam mu zmysłowo do ucha, przygryzając jego płatek. Jego długie palce zaciskały się na moim tyłku, wskutek czego z moich ust uciekały ciche jęki. Sięgnęłam po szklankę whisky przechylając ją dwa razy. Szatyn wypił już o wiele więcej niż ja. Byliśmy na tym podłożu sobie równi. Możecie myśleć o mnie, jako o najgorszej, ale nadszedł czas w moim życiu kiedy nie chce zastanawiać się nad tym co robię. Chce żyć pełnią życia i tej nocy wykorzystam do tego właśnie jego.

Stopniowo wlewaliśmy w siebie co raz więcej alkoholu i odtykaliśmy się co raz śmielej. Szatyn uniósł mnie, kiedy oplatałam nogami jego biodra i zaniósł na parkiet. Położył dłonie na moim tyłku, zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Co chwila nasze ciała ocierały się pracując w synchronizacji. Im dłużej tańczyliśmy tym dłużej chciałam tam być. Klub zaczęła roznosić kipiąca seksem nuta znanej mi dobrze piosenki. Chciałam dokładnie tak, jak ona poruszać się, jak najlepsza tancerka. Zawładnąć jego zmysłami, odwróciłam się tyłem do niego i zjeżdzałam co raz niżej ocierając się przy tym tyłkiem o jego ciało. Moje ruchy przepełnione były erotyzmem. Uniosłam się ku górze łapiąc go za szyję, natomiast jego łonie spoczęły n moich pośladkach. Come get her działało na mnie prowokująco, kiedy dobiegł kres zabójczej melodii zatoczyliśmy się ku naszemu stolikowi. Uśmiechałam się szeroko, uspokoiłam oddech i ukoiłam zmysły kieliszkiem wódki. Zajęłam swoje nowe, ulubione miejsce, kolana Justina.

- Chcę cię, tak bardzo cię chcę- jęknął lustrując mnie wzrokiem- nawet nie wiesz, jak bardzo silny musiałem być, aby nie zaciągnć cię do toalety i nie przepieprzyć- pokiwał głową oblizując usta- zrobię coś fajnego i przyjemnego, naznaczę cię- mruczał mi sprośne rzeczy, ssąc moją szyję. Składał mokre pocałunki, to było tak cholernie podniecające. Podwinął moją sukienkę, wsuwając pod stringi dłonie. Sapnęłam głośno przygryzając wargę spojrzała na niego spod rzęs. Przejechałam dłońmi po jego ramionach, delikatnie pocałowałam jego szczękę, zostawiając na sekundę czerwony ślad. Chłopak odchrząknął poprawiając się na kanapie i wsunął rękę do kieszeni, wyjął woreczek z białym proszkiem w środku. Rozejrzał się wokoło po czym, rozsypał dwie kreski.

- Ja pierwszy- zwinął banknot w rulon i uformował fetę kartą kredytową. Po chwili wciągnął swoją działkę odchylając głowę do tyłu. Podał mi rureczkę, zbliżyłam się do stolika pochylając nad nim. Oblała mnie fala euforii poprzedzona przyjemnym kręceniem w zatokach. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, jego zmysłowy języczek zwilżył dolną wargę. Dokończyłam moją szklankę whisky, po czym odchrząknęłam. Podwinęłam rękawy zarzucając włosy do tyłu. Uśmiechnęłam się do szatyna, nakazując mi usiąść tak, aby nie miał możliwości oparcia się. Usiadłam na nim w rozkroku, tyłem do jego twarzy. Zaczęłam wić się ocierając o jego krocze. Odwróciłam się na moment chcąc zobaczyć reakcję Justina. Chłopak odchylał lekko głowę przygryzając wargę. Chwyciłam jego dłonie i złączyłam z moimi kładąc na moim biuście. Zarzuciłam włosami odwracając się przodem do niego i popychając go, aby leżał. Falowałam tyłkiem i kroczem, tuż przy pobudzonym już jego fiucie.

- Czuję cię- mruknęłam, spoglądając na jego palce. O boże? Pocałowałam jego dłoń, kładąc ją ponownie przy moich cyckach i zjeżdżając nią niżej, aż do krocza. Chciałam doprowadzić go do skrajności, nie obchodziły mnie laski wpatrujące się w nas, czy mężczyźni śliniący do tego co robię. Wszelkie bariery z mojej strony zostały złamane, przed wejściem do klubu obiecaliśmy sobie, że rzucamy w przeszłość stare relacje. Poruszałam się zmysłowo, ale jednocześnie nachalnie. Zaczęłam składać krótkie i mokre pocałunki na jego pełnych ustach. Zatraciłam się w tym, czułam, jak odpływam za sprawą tych warg. Zmieniłam pozycję, siadając tyłem do niego, powoli trzęsłam tyłkiem wzdłuż jego ciała.

- Cailin- mruknął, jego seksowny głos odbił się echem w moim umyśle, podniósł się do pozycji siedzącej. Jego spojrzenie było przepełnione głodem i podnieceniem, pociągnął mnie zaborczo za rękę sadzając na swoich kolanach. Moja sukienka nie zasłaniała już ani kawałka ud, podczas, kiedy zadawalałam go w wiadomy sposób  ściągnęła się odkrywając majtki, jeśli mogłam je tak nazwać- wiesz, co zrobiłaś? Wiesz, jak bardzo chciałbym cię pieprzyć, słuchać jak skomlesz o więcej? Niegrzeczna suczka- wyjęczał mi do ucha wsuwając dłonie n tyłek, tylko dwa kciuki wystawały po za kusą koronkę.

- No dalej, Bieber. Pokaz, czy rzeczywiście jesteś takim skurwysynem - roześmiałam się, jednak czułam, że doszedłby za daleko. Nie mogłam pozwolić sobie na stosunek z nim. Chłopak pokiwał głową śmiejąc się i przeczesując palcami włosy. Kurwa, znów te palce. Pomyślałam oblizując usta. Cai, ty dziwko. Przestań myśleć o tym, jak bardzo chciałabyś je mieć w sobie i spierdalaj, póki jest czas. Wewnętrzny głos moralności zgnoił mnie, jednak odrzuciłam go natychmiastowo. W moim życiu nie ma już miejsca na morale. Liczy się zemsta i korzyści płynące z zabawy, alkoholu, dragów i seksu- która godzina?

- 4.30- powiedział zerkając na zegarek opinający jego nadgarstek- przejdziemy się?- uniósł brew zasysając wargi, skinęłam głową podnosząc się i dopijając rsztę alkoholu. Chłopak splótł nasze palce przeprowadzając mnie przez tłumy, aż do wyjścia. Z kieszeni swoich rurek wyjął paczkę fajek, podarował sobie częstowanie mnie i odpalił jedną. Zaciągnął się mocno, a ja w duchu szalałam. Nie byłam w stanie opisać, jak seksowny był w tym momencie. Skinął palcem, abym się zbliżyła i uchylił na bok głowę łącząc nasze usta. Wpuścił do mojej jamy ustnej dym papierosowy. Wsunęłam dłonie za gumkę jego bokserek, które wystawały z nisko zwisających spodni. Szatyn wziął mnie na ręce i posadził na masce swojego auta. Stanął, tak aby moje nogi były między jego. Wpatrywałam się w niego z zamiłowaniem, kiedy zaciągał się i wypuszczał dym. Zaśmiałam się głośno, kiedy chmurka uleciała z jego nosa. Justin popatrzył na mnie z rozbawieniem, zaczynając bawić się dymem. Przydeptał szluga gasząc go, jego wzrok skupił się na mnie. Patrzył tak zmysłowo, sposób w jaki to robił był przepełniony erotyzmem. Onieśmielał mnie i sprawiał, że byłabym w stanie poddać się mu bez gadki. Ścisnął moje piersi całując mnie wzdłuż szczęki. 

- Kotku, dasz mi się uszczęśliwić?- szepnął, a w mojej głowie pojawiły się różne myśli. Pokiwałam głową i zeskoczyłam lekko z maski. Chłopak otworzył tylne drzwi popychając mnie na siedzenia. Wszedł zaraz za mną, położyłam się zgodnie z jego poleceniem. Przeciągnął mnie bliżej siebie za nogi- polubisz to, naprawdę polubisz-podwinął moją sukienkę i zębami zsunął stringi. Oddychałam ciężko, obserwując każdy jego ruch. Przyłożył palec, zaczynając poruszać nim po mojej łechtaczce. Cichutko jęczałam przygryzając wargę. Poruszał nim śmielej i szybciej, po chili wsunął go we mnie. Masz to co chciałaś, Cailin. Jego palce wypełniały mnie, a ja wiłam się pod nim ogarnięta wspaniałym uczuciem.

- Justin, kurwa- sapnęłam, szybko oddychając. Brązowo-oki przygryzał wargę i cicho mruczał słuchając moich jęków. Doszłam, a on wysunął ze mnie palce i włożył jednego z nich do moich ust.

- Possiesz go, kochanie, tak jak ssałabyś mojego przyjaciela- syknął, a ja jak w hipnozie robiłam to co kazał. 

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 4


Weszłam do windy, której wszystkie trzy ściany były oszklone. Wyglądałam źle, moje podkrążone oczy straciły swój dawny blask, włosy też żyły swoim życiem. Całościowo wyglądałam , jak nieszczęśliwa kupa. Wyszłam z windy potykając się o własne nogi, zmarszczyłam czoło próbując sobie przypomnieć jaki numer mieszkania ma mój przyjaciel. Intuicja podpowiadała mi, aby kierować się ku drzwiom na końcu korytarza. Zapukałam kilka razy, wyprana z energii i moralności oparłam czoło o futrynę. Po chwili ujrzałam Olly'ego, który widząc w jakim stanie jestem automatycznie schował mnie w swoich ramionach.

- Chodź, mała- szepnął prowadząc mnie za rękę di wnętrza mieszkania- jest źle, widzę to, twoim zadaniem jest opowiedzieć mi wszystko po kolei, a potem postaram ci się pomóc- powiedział lekko się uśmiechając, jego dłonie spoczęły na moich ramionach. Patrzył w moje oczy, lecz ja unikałam kontaktu wzrokowego. Pomimo tych lat rozłąki, jesteśmy emocjonalnie związani ze sobą nawzajem. Mój ból jest jego bólem, jego moim. Nie chciałam go zamartwiać, ma swój związek i nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby rozpadł się przez moje gówna. Z kuchni przyniósł butelkę czerwonego wina i truskawki (kocham je i kocham wina, na które nigdy nie będzie mnie stać). Poszliśmy do sypialni, następnie wprowadził mnie na taras.

- To jest piękne- odezwałam się pierwszy raz od mojego przyjścia tutaj. Widok ten wymusił ode mnie tą reakcję. Księżyc w towarzystwie gwiazd na tle niezwykle oświetlonego miasta. Teraz brzmi to przeciętnie, ale gdybyście mieli okazję ujrzeć to na własne oczy, bylibyście zauroczeni tym miejscem równie co ja. Nim się zorientowałam stałam przy szklanej barierce, moje usta były rozchylone, co było wyrazem podziwu. Odwróciłam się przez ramie, to co ujrzałam było równie cudowne. Uśmiech Ollyego, zawsze uwielbiałam tę jego cechę. Usiadłam na leżaku podkulając nogi pod brodę. Jeden kieliszek wina wystarczył, abym zaczęła ze szczegółami opowiadać mu o wszystkich moich zmartwieniach chodzących za mną od kilku dni. Zaczynając od rozstania z Tylerem, a kończąc na Bieberze. Bieber, kim jest ten człowiek? Był dla mnie cholerną zagadką, którą pragnęłam rozwiązać. Wiedziałam jedno, jeśli chce żyć muszę się z nim dogadać. To nie tak, że byłam zależna od jego marnej dupy. Po prostu on ma dar do zadawania mi mentalnych ciosów. Kiedy dojrzeliśmy prześwitujące dno po winie, a truskawki się skończyły Olly zaproponował mi, abym nocowała u niego. Grzecznie odmówiłam, prosząc o podwiezienie do domu. Szatyn nie odmówił mi, po 15 minutach siedziałam w jego aucie przed moim domem, o ile moge to tak nazwać.

- Dziękuję, Olly- powiedziałam wymuszając lekki uśmiech- jak zawsze mogłam na ciebie liczyć, jesteś wspaniały- złożyłam delikatny całus na jego policzku, po czym odpięłam pas bezpieczeństwa.

- Zawsze do usług- zaśmiał się wzruszając ramionami. Pociągnęłam za klamkę, byłam jedna nogą na chodniku, kiedy usłyszałam następujące słowa- Cailin, jeśli któryś z tych skurwieli zrani cię, dzwoń, a ja przyjadę i zabiję- dzięki, przyda się. Pomyślałam, lecz z moich ust nie wydobyła się żadna reakcja. Pokiwałam głową wysiadając z samochodu i machając mu na pożegnanie. Wchodziłam po schodach na górę, po drodze nie spotkałam żadnego z chłopaków, za co w głębi duszy dziękowałam. Zatoczyłam się do drzwi pokoju gościnnego, pociągnęłam pewnie za klamkę. Do moich uszu dostał się gwałcący dźwięk jęków jakiejś laski, a oczy zostały porażone widokiem pieprzącego ją Biebera.

- Ja pierdole, dlaczego w moim łóżku- syknęłam wychodząc. Trzasnęłam drzwiami będąc oburzona tym co zastałam. Czy apogeum szczęścia dla tego debila jest pierdolenie jakiejś dziwki? Z resztą, to jego problem. Mógł jedynie oszczędzić sobie tego w pomieszczeniu co aktualnie jest moim pokojem. Zeszłam na dół, zaświeciłam światło w salonie, aby poszukać pilota od TV. Znalazłam go po pewnym czasie. Opadłam na kanapę, zdejmując spodnie. Położyłam je na oparciu sofy, to samo zrobiłam z bluzką. Jestem u siebie, więc nie mam się czego wstydzić, tym bardziej, że nie miałam kompleksów z pryzmatu mojego ciała. Usnęłam w trakcie oglądania, jakichś beznadziejnych skeczy. Wczesnym rankiem obudził mnie czyjś dotyk. Otworzyłam oczy, mrużąc je kilka razy, aby upewnić się, że to nie jest sen. Brązowooki stał nade mną i szarpał moją rękę. Nie chcąc się kłócić podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam dłońmi twarz próbując się dobudzić.

- Czego chcesz?- zapytałam, moje usta były suche, więc odruchowo zwilżyłam je, oblizując powabnie językiem- masz jakieś powody ku temu, aby wyrywać mnie ze snu?

- Mam- wychrypiał, jego wzrok wciąż bezczelnie tkwił na moim biuście. Prychnęłam kręcąc głową, reakcją szatyna był typowy dla niego gest. Złapał mnie za przed ramie i zaczął ciągnąć mnie do nieznanego dla mnie miejsca- pożałujesz, Cailin- syknął wpychając mnie do pokoju, w którym noc spędził z jakąś landarą. W jego dłoni pojawił się scyzoryk, który po chwili przysunął do mojej szyi.

- O co ci chodzi- wyrzuciłam ręce w powietrze. Byłam zdezorientowana i przerażona. Co tym razem wymyślił? Jego szczęka była wyraźnie zarysowana, a żyły na pięściach uwidocznione. Oblizał usta, uśmiechając się sarkastycznie i odchylając lekko głowę w bok.

- Powiedziałem ci przecież, że jeżeli sprzedasz naszą rozmowę do Tylera to nie ujrzysz światła dziennego. Jak wielką idiotką jesteś nie wywiązując się z umowy?- jego wzrok tkwił w jednym punkcie, którym był nóż, nóż przy skórze na mojej szyi. Przełknęłam ślinę, z chęcią zaczęłabym krzyczeć, lecz wtedy skończyłabym o wiele gorzej. Nie rozmawiałem z Tylerem od kilku dni,a tym bardziej o jego interesach. Muszę go przekonać, że tego nie zrobiłam, choć to nie będzie proste.

- Co?- pisnęłam łapiąc się za głowę- to nie ja, przysięgam. Nie powiedziałam mu o tym, nie miałabym kiedy- pokiwałam głową na co się roześmiał.

- Nie udawaj, dobrze znam te wasze sztuczki- nabrał powietrza, aby kontynuować, lecz przerwałam mu łapiąc go za rękę.

- Posłuchaj mnie- zaczęłam przymykając powieki- nie zrobiłam tego. Nienawidzę Tylera z całego serca, upokorzył mnie na wszystkie sposoby i jest dla mnie skończony. Nie miałabym po co mówić mu o tym. Nawet nie wiem o co ci chodzi, Justin. Co się stało, co on zrobił?- starałam się uspokoić i przemówić mu do rozsądku. Jedynym sposobem na ogarnięcie tej sytuacji było dogadanie się.

- Po tym, jak cie odwiozłem, wróciłem od razu do domu. W progu czekał na mnie Ty, był wściekły. Wypytywał się po co tu jestem, mówił, że nie wierzy mi, że przyjechałem aby ułożyć tu sobie znów życie- zlustrowałam wzrokiem jego ciało, dostrzegłam, że chłopak lekko się trzęsie. O co z tym wszystkim chodziło? Dlaczego tak ważne dla niego było to, aby nasza rozmowa nie doszła do Tylera? Przejechałam dłonią po jego pięści, próbowałam rozluźnić, jego palce, które zaciśnięte były wokół scyzoryka. Minął moment, kiedy odebrałam mu narzędzie- ktoś powiedział mu o swoich obawach dotyczących mnie, inaczej sam by na to nie wpadł- dokończył, a do głowy przyszedł ki pewien pomysł. W prawdzie, był szalony, ale nie miałam czasu na zastanawianie się.

- Tyler jest u siebie?- uniosłam brew, zakładając kosmyk włosów za ucho. Mężczyzna pokiwał głową uważnie przyglądając mi się- pójdę do niego i dowiem się o co w tym kurwa chodzi- pokiwałam głową układając w głowie plan, który był w za sadzie prosty.

- Radzę ci załatwić to, bo inaczej załatwię to w inny sposób- wychrypiał rzucając scyzoryk na łóżko- no dalej, mała. Idź tam i rób swoje- kiwnął głową wskazując na wyjście z pokoju. Odwróciłam się, dając mu tym samym widok na mój tyłek. Przygryzłam wargę wychodząc na korytarz, przeszłam na palcach do pomieszczenia, które niegdyś było moją i Ty'a sypialnią. Nie pukając weszłam do środka, cel mojej wycieczki jeszcze spał rozwalony na wielkim łożu. Wdrapałam się na nie, zdarłam z niego kołdrę. Usiadłam na nim okrakiem, dłonie ułożyłam na torsie.

- Tyler- szepnęłam do jego ucha, złożyłam kilka pocałunków na jego szczęce. Kiedy byliśmy razem często budziłam go w ten sposób, od kilku miesięcy w grę nie wchodziła żadna subtelność. Wiem, że mnie zdradzał i czuję do niego pewne obrzydzenie, ale muszę to zrobić dla dobra sprawy. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, na jego usta wkradł się cwaniacki uśmiech.

- Maleńka, stęskniłaś się?- zaśmiał się, co mimo wszystko było urocze, jego chichot był ciepły i sympatyczny.

- Mhmm- skinęłam głową, przygryzając wargę, otarłam się o jego krocze, schylając po raz kolejny do płatka ucha- pokłóciłeś się z Bieberem?- zmarszczyłam brwi utrzymując tę samą pozycję. Przez chwilę nie dostałam żadnej reakcji, więc zmusiłam się do kolejnych radykalnych czynów. Justin nie wypłaci mi się za to do końca życia. Zahaczyłam o gumkę jego bokserek, a on zaczął śpiewać jak zegarku, zwierzając mi się o swoje podejrzeniach do naszego gościa.

- Mmm, a powiedz mi jeszcze, sam na to wpadłeś, czy gadałeś o tym z kimś?- mruknęłam wplątując palce w jego włosy. Kiedy uzyskałam odpowiedz uśmiechnęłam się dumnie, pocałowałam go w usta, po czym zeszłam z jego ciała. Zaśmiałam się zwycięsko wychodząc z sypialni. Przemierzyłam korytarz wracając do zniecierpliwionego wariata, który wymusił na mnie to co zrobiłam. Usiadłam na łóżku uśmiechając się do szatyna.

- Bieber, kurwo- westchnęłam- uśmiechnij się do mnie, wygrałam tą misję- roześmiałam się zarzucając włosy do tylu. Pokiwał on głową odwracając się ode mnie, trzymał dłonie z tyłu swojej czaszki. Podszedł do okna i je otworzył. Rzeczywiście atmosfera ociepliła się nieco. Brązowo-oki podszedł do mnie kucając przed łóżkiem. Jęknął oblizując usta, co było piekielnie seksowne w jego wykonaniu. Po krótkim namyśle posłał mi lekki uśmiech, czułam, jak moje wnętrze się roztapia. Jeżeli to nie było piękne, to nie wiem co jest. Ten psychol to kawał czarującego misia, kiedy coś chce.

- Bardzo urocze, skarbie- zachichotałam, opierając się na łokciach. Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony przez tytuł jakim go nazwałam.

- Czy ty właśnie nazwałaś mnie uroczym?- przymknął powieki i podniósł się. Zrobiło mi się oraz cieplej, kiedy szatyn nagle zbliżył się do mnie opadając na mnie Dzieliła nas niebezpieczna odległość milimetrów i tkanina stanika, który miałam na sobie. Spojrzałam na niego, przełykając ślinę. Czułam się niezręcznie pod wpływem intensywności jego wzroku.

- Tyler gadał o tobie ze swoim kumplem- zaczęłam się jąkać, chcąc zmienić temat i zaciekawić chłopaka, aby wrócić do poprzedniej pozycji. Jego wisiorek zwisał tuż nad moimi ustami, czułam jego oddech na mojej klatce piersiowej, odepchnęłam go najdelikatniej jak potrafiłam. Sama też podniosłam się do pozycji siedzącej- kurwa usiłuję ci powiedzieć, że osobą która sprawiła, że Ty nabrał podejrzeń jest Chris, na pewno go znasz, skoro jesteś starym kumplem z nim- westchnęłam zdenerwowana, a na twarzy szatyna wdał się łobuzerski uśmiech.

- Czas grać w jednej drużynie, Cailin- szepnął, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skóra. Skąd na nagła zmiana nastawienia? Na pewno wiem, że przyniesie to sporo kłopotów. Kto normalny cieszy się z dostatku takiej informacji, by najmniej jak na wieść o śmierci swojego wroga?