poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 8/ notka pod rozdziałem


*Cailin*

Od dwóch godzin siedziałam bezczynnie, oparta o zimną ścianę. Farba w pomieszczeniu była biała i w dużej mierze obdarta. Obserwowałam śpiącego Justina, uważnie przyglądając się jego twarzy. Wyglądał naprawdę uroczo, co chwilę mruczał coś pod nosem, na co reagowałam stłumionym chichotem. Oprócz rozważania tego, jak to możliwe, że ktokolwiek może być tak cholernie seksowny i jednocześnie słodki, zastanawiałam się nad wydarzeniami z wczoraj. Z całych sił próbowałam zamknąć ten rozdział za mną, jednak los sprawił, że cały ten szit wrócił. Westchnęłam, podkurczając kolana pod brodę, lustrowałam ostry zarys szczęki bruneta, jego idealnie pełne, malinowe usta, które aktualnie były lekko rozchylone. Nie wiedziałam, co mam myśleć na temat jego osoby. Jest dla mnie zagadką, tak samo, jak ja dla niego. Bardzo chciałabym móc mu zaufać, ale nie jestem pewna, czy on by chciał, bym mu zaufała. Chodzi o to, że on raczej nie jest typem, który skupia się na jednej lasce, szczególnie tak nijakiej, jak ja. Byłam mu bardzo wdzięczna, za to co dla mnie zrobił. Gdyby nie on, pewnie zasnęłabym gdzieś w rzece za miastem, razem z rybkami. Każda próba podjęcia tematu przeszłości jest dla mnie ciężka. Przeszłam długą drogę, aby odbudować swoją pewność siebie. Tyler bardzo mi w tym pomógł, przywrócił mi poczucie własnej wartości, które z czasem również odebrał. Nigdy nie byłam dobrym dzieckiem, córką, ani dziewczyną, bynajmniej w oczach ludzi, na których miłości bardzo mi zależało. Które dziecko nie pragnie bliskości ze strony rodzica? A może która dziewczyna nie chce uczucia, szczerości i uczciwości ze strony partnera? Na chwilę obecną potrzebuje tylko jednej osoby, z którą mogłabym urządzić się w małym mieszkanku z kominkiem. Po jakimś czasie brunet zaczął się budzić. Przetarł oczy i głośno westchnął, przeciągając się.

- Hej - uśmiechnęłam się lekko. Pociągnęłam za skrawek kołdry, naciągając ją na moje nogi - wyspałeś się?

- Cześć, maluszku - zaśmiał się, na co zmrużyłam czoło - wyspałem- powiedział krótko, zachrypniętym głosem, który był bardzo przyjemnym dźwiękiem.

- Maluszku? - uniosłam brew, krzywiąc się. Na moje usta wkradł się szeroki uśmiech, byłam wyraźnie rozbawiona. Chłopak patrzył na mnie, jeszcze nierozbudzony. Jego włosy były w seksownym nieładzie.

- Mhm, - pokiwał głową, zwilżając usta językiem - jest mi gorąco. - sapnął zrzucając z siebie kołdrę. Mój wzrok mimowolnie zjechał na jego bokserki. Nie byłam zaskoczona, kiedy ujrzałam poranny wzwód. Zachichotałam cicho, kręcąc głową. Chłopak na początku patrzył na mnie z dezorientacją, lecz zaraz podążył za śladem mojego wzroku. Pokiwał głową, a na jego usta wkradł się uśmieszek z półki zatytułowanej "i tak wiem, że go chcesz".

*Justin*

Uśmiechałem się łobuzersko, kiedy wychwyciłem na jakiej części mojego ciała skupił się wzrok Cailin. Nic na to nie poradzę, poranny wzwód to rutyna u mężczyzn. Spojrzałem na nią, oblizując usta. Lekko pokręcone, blond włosy opadały na jej dekolt, lustrowałem wzrokiem każdy element jej twarzy. Zielone oczy nigdy wcześniej nie wydawały mi się tak przejmujące i ładne, jej usta, z całą pewnością byłem fanem jej warg. Wyrwała mnie z zamysłu, pstrykając mi palcami przed nosem.

- Co dziś robisz? - zapytała, kiedy mruknąłem na znak, że kontaktuje. Wplątałem palce w moje włosy, zastanawiając się. Nie miałem żadnych planów na dzisiejszy dzień, więc tak samo jej odpowiedziałem. Skinęła głową, zakładając kosmyk włosów za ucho. Cailin była dla mnie czymś nieosiągalnym, za każdym razem, gdy zbliżałem się do niej, coś chujowego w środku mnie podpowiadało mi, że nie warto jakkolwiek się angażować w nią. Miałem swój rozum i wiedziałem na ile mogę sobie pozwolić w relacjach z dziewczyną. To co wydarzyło się wczoraj ogarnęło moje myśli. Nie chodziło o współczucie, chociaż powoli zaczynałem nią tym darzyć, lecz bardziej o ciekawość i własną dumę. Czemu własny ojciec miałby robić jej takie rzeczy? W każdym bądź razie cieszy mnie jego śmierć. Po pierwsze żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie, po drugie za jego sprawą miałem wrażenie, że wyrzuty sumienia mną rządzą, a także, że KURWA SŁYSZĘ GŁOSY. Nie dam z siebie robić wariata, każdy kto podejmie próbę zostaje zgładzony. Nie byłem pewny, czy ona jest gotowa na rozmowę o tym, ale postanowiłem zacząć.

- Cailin - mruknąłem, poprawiając się na poduszce, tak, aby mieć głowę wyżej - powiesz mi o co chodzi z tą całą sytuacją z hotelu? - zerknąłem na nią niepewnie. Odchrząknęła, przymykając na moment powieki.

- To długa historia, Justin. Musiałbyś naprawdę długo słuchać. - westchnęła, rozprostowując nogi. Złapałem ją za rękę ciągnąc w moją stronę. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem, poprawiając się, by było jej wygodniej. Przejechałem dłońmi po jej plecach, uśmiechając się lekko.

- Mam czas - zaśmiałem się, wzruszając ramionami - ty mów, ja słucham i ci nie przerywam - dodałem ujmując jej brodę między palce, by na mnie spojrzała. Ciężko westchnęła, zastanawiając się, jak zgaduję od czego zacząć.

- Mężczyzna, którego zabiłam to mój ojciec. W życiu bym się nie spodziewała, że go tam spotkam, to był dla mnie wielki szok. - powiedziała gestykulując dłońmi, widziałem, że się denerwuje. - On musiał to planować od dawna, chciał zemsty. On od dwóch lat był dla mnie śmieciem, wręcz nie istniał. Zrobił mi z życia piekło... - mruknęła, przymykając powieki a po policzku spłynęła łza. Chciałem ją otrzeć, lecz dziewczyna odepchnęła moją rękę, chcąc kontynuować - od dziecka poniżał mnie i wmawiał mi, jak beznadziejna jestem. Dużo pił, znęcał się na mnie psychicznie i fizycznie. Na początku obwiniałam siebie, wierzyłam mu w to co mówi, ale z czasem zaczęła narastać we mnie nienawiść. - słuchałem uważnie wyłapując każdy szczegół, który wypowiadała. Z sekundy na sekundę rozklejała się coraz bardziej, opowiadając mi o swoim dzieciństwie, a ja chciałem tylko dobić tego sukinsyna, choć nie było już to możliwe - Moja matka została zamordowana w nieznanych okolicznościach, a cała rodzina obciążyła mnie zarzutami. Zrobili ze mnie morderczynię i wariatkę, rozumiesz? - pisnęła, ocierając zewnętrzną stroną dłoni swoje łzy. Przełknęła ślinę, próbując się uspokoić.

- Ssss, nie płacz - mruknąłem, gładząc ją po ramionach - spokojnie, Cailin. Nie musisz mówić, jeśli to sprawia ci tyle bólu - powiedziałem, czując ukucie w środku mnie. Dowiadywałem się coraz więcej rzeczy, które mnie z nią łączyły. Niegdyś moja matka usiłowała mi wmówić chorobę psychiczną i to, że jestem mordercą. Perfidnie podsłuchała rozmowę z moim kumplem, kiedy rozmawialiśmy o dziewczynie, którą zabiłem. Zaczęła rozpaczać, a po krótkim czasie wyrzekła się mnie. Wracając do Cailin, pokiwała głową przecząco, chcąc dalej kontynuować.

- Po jej śmierci on stracił pracę, zaczął wykorzystywać mnie na różne sposoby, zabierając mi tym samym godność i poczucie własnej wartości. Uciekając, wplątałam go w niezłe gówno. Siedział dwa lata i wyszedł za dobre sprawowanie. Zawsze potrafił udawać dobrego i kochającego przy ludziach - zaśmiała się sarkastycznie, jednak było to wypełnione pogardą - gdyby nie ty pewnie by mnie zabił. Katował mnie całą noc, ciągając za włosy, policzkując i miotając o ściany - jej wzrok tkwił w jednym punkcie, był to mój tatuaż z krzyżem. Nie chciała mi patrzeć w oczy, wstydziła się łez i tego, jak traktowana była - pociął moją dłoń, widzisz? - załkała wystawiając w moją stronę rękę - nigdy wcześniej nie pragnęłam tak bardzo umrzeć, jak wtedy. Wiesz, jak się czułam? Jak wytarzana po podłodze szmata. Ktoś, kogo nazywałam ojcem dotykał mnie w bardziej niż nachalny sposób, wpychając łapy pod majtki, twierdząc, że na to zasługuję. Że jestem zdzirą, więc będę tak traktowana - płakała, zanosząc się. Zamknęła oczy odchylając głowę do tyłu. Nie wiedziałem jak reagować, musiałem ją uspokoić, lecz nie potrafiłem. Kiedy to usłyszałem coś we mnie się zagotowało, poczułem wściekłość i smutek. Tak, było mi smutno z jej powodu.

- Spokojnie, już dobrze - szepnąłem ścierając jej łzy - oddychaj, bo dostaniesz ataku paniki - delikatnie posadziłem ją obok mnie. Przykryłem jej ciało kołdrą, powtarzając, że ten skurwiel już nic jej nie zrobi. Potrzebowała to wiedzieć, musiała mieć świadomość, że już nikt jej nie dotknie - Cailin, to już za tobą, teraz będzie tylko lepiej - skinęła głową słysząc to. Przytuliłem ją, obejmując całe jej ciało.

- Dziękuję, Justin - szepnęła wprost do mojego ucha, wtuliła się w moją szyję, a ja poczułem wilgoć z powodu jej łez. Kompletnie zapomniałem o Jeffie, który wstał z łóżka i patrzył na nas, jak na parę kosmitów. Przyłożyłem palca wskakującego do ust, nakazując mu aby był cicho, po czym wskazałem stronę drzwi. Kiedy oddech Cai ustabilizował się i powoli zaczęła się uspokajać, lekko się odsunąłem.

- Nie ma za co, mała - uśmiechnąłem się lekko, wdychając - idź do się odświeżyć, weź prysznic, to dobrze ci zrobi- powiedziałem wstając z łóżka. Cailin pokiwała głową podnosząc się za mną. Wzięła swoją torbę i zniknęła za drzwiami. Otworzyłem okno na oścież, siadając na parapecie, odpaliłem fajkę, zaciągnąłem się mocno trzymając dym w płucach. Konfrontacja ze świeżym powietrzem i tytoniem postawi mnie w pewnym stopniu na nogi. Zerknąłem w stronę otwierających się drzwi, do pokoju wszedł Jeff.

- Stary, co tu się działo?- zapytał podchodząc do mnie, skrzyżował ręce na klatce piersiowej wpatrując się we mnie. Długo się nie odzywałem, patrzyłem w oddalony punkt, zaciągając się i wypuszczając dym.

- Ona opowiedziała mi o tym, co się działo w tym hotelu - mruknąłem gasząc papierosa - słuchaj, ten gość ma szczęście, że Cailin go wtedy zabiła, bo znalazłbym go i zabijał w wolny sposób upewniając się ze cierp i- syknąłem. Jeff uniósł brew, będąc zaskoczony moich słów.

- Aż tak?- wytrzeszczył oczy, pocierając brodę. Pokiwałem głową zeskakując z parapetu.

- Pociął jej ręce, rzucał za włosy o ścianę, wmawiał jej, że jest zdzirą i wtykał łapy pod jej majtki- krzyknąłem wyrzucając ręce w powietrze. Byłem wkurwiony, a nie chciałem tego pokazywać przy niej, bo wyładowałbym to na niej, co by miało złe zakończenie - dotknął ją, czy to kurwa nie wystarczy, żeby go zajebać? - zmrużyłem oczy zwracając się do Jeffa, zerknął na mnie z niedowierzaniem.

- Kurwa, współczuje jej, nic dziwnego ze tak płakała. Swoją drogą to masz okazję dostać się do jej majteczek, jako pocieszyciel - szturchnął moje ramie śmiejąc się. Pokiwałem głową, nakładając spodnie.

- Dzięki, stary. Na pewno rozważę tę opcję. - powiedziałem, po czym wyszliśmy do małego salonu, gdzie siedział Parker- Siema. - podałem mu rękę, po czym usiadłem obok niego na kanapie. Do pomieszczenia weszła Cailin. Uniosłem wzrok, obserwując ją.

*Cailin*


Wzięłam szybki prysznic, który ukoił moje zmysły. Czułam się lepiej, chociaż smutek nadal pozostał. Nie mogłam tak po prostu zapomnieć, potrzebowałam trochę czasu. Wyszłam z łazienki rozglądając się. Usłyszałam głosy w salonie, więc zaczęłam iść w tamtą stronę. Stanęłam w wejściu, od razu zyskując spojrzenie Justina. Usiadam na fotelu, który swoją drogą był dość stary i nie od kompletu meblowego.

- Ej, a my się przypadkiem nie znamy? - odezwał się kolega chłopaków, marszcząc czoło i przypatrując się mi.

- Nie, nie sądzę. - pokiwałam głową przecząco lekko się uśmiechając. Jednak te słowa nie przekonały Parkera, wyglądał na zamyślonego i skupionego. Nie przypomniałam sobie bym rozmawiała z nim wcześniej.

- Jak tam, Cailin? Lepiej ci? - zapytał Jeff, opierając łokcie o kolana. Skinęłam głową, posyłając mu uśmiech.

- Tak, dzięki - zaśmiałam się, oblizując usta. Rozmawiałam z nim przez dłuższą chwilę i wydał mi się bardzo sympatyczny. Zerknęłam na Justina, który siedział zachowując bezwzględną ciszę, od czasu do czasu spoglądał na mnie lub jego kumpla. Zmarszczyłam czoło, przyglądając mu się - Justin, wszystko okej?

- Tak - pokiwał głową. Siedział na przeciwko mnie, jego nogi były szeroko rozłożone, a brzucha nie okrywał żaden materiał. Wyglądał na wyluzowanego, jednak coś go trapiło. Parker niespodziewanie klasnął w dłonie, na jego ustach pojawił się uśmieszek. Patrzył na mnie obczajając każdy kawałek mojego ciała. Kiedy ponownie spojrzał mi w oczy, mogłam wyczuć pogardę, jaką do mnie żywił.

- No, Cailin. Chyba już wiem skąd cię znam- odezwał się, a ja poczułam jak momentalnie staje się słaba, uderzenie gorąca ogarnęło moje ciało. To nie możliwe, to nie prawda. To spojrzenie było jednym z tych, które posyłali mi ludzie, z którymi miałam do czynienia, ten uśmieszek, to się zgadza. Nie mogłam dać po sobie poznać zdenerwowania.

- Co? Nie rozumiem, nigdy wcześniej cię nie widziałam. - odchrząknęłam poprawiając się na fotelu. Automatycznie spojrzałam na Justina, który był poddenerwowany, jego pięści były zaciśnięte, a linia szczeki zarysowana jeszcze bardziej niż zwykle.

- O czym ty pierdolisz, Parker? - syknął, mrużąc oczy i oblizując wolno dolna wargę.

- Myślę, że Cai ci to powie - zaśmiał się - no dalej, powiedz swojemu przyjacielowi, co robiłaś zanim go poznałaś? - wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem, oczekiwał odpowiedzi, która by mnie wydała. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu - Powiedz mu, kurwa! - krzyknął, a ja wzdrygnęłam się lekko. Natychmiastowo się podniosłam, przeczesałam dłonią włosy, a w głowie szukałam sensownych slow.

- Cailin, o co tu chodzi do jasnej cholery? - syknął Justin podnosząc się, posłałam mu przepraszające spojrzenie i skierowałam się ku wyjściu, lecz dalsze kroki uniemożliwił mi ruch szatyna. Zacisnął swoja dłoń na moim nadgarstku ciągnąc mnie w swoja stronę- Mów! - krzyknął, a jego brązowe tęczówki przybrały ciemniejsza barwę niż zwykle. Coś we mnie pękło i razem z tym uciekły ze mnie wydające mnie słowa.

- Byłam dziwką! - krzyknęłam, wyrywając się. - To chciałeś usłyszeć? - pisnęłam, kręcąc głową. Zaczęłam biec w stronę wyjścia. Czułam niesamowity wstyd i upokorzenie. Wyszłam z bloku, po czym skierowałam się w ruchliwą część dzielnicy. Łzy spływały po moich policzkach, jestem mentalnym wrakiem i zerem. Usłyszałam głos Justina wołający moje imię, obejrzałam się i i ujrzałam, jak idzie w moja stronę. Co może chcieć? Nie byłabym zdziwiona, gdyby wyzwał mnie od szmat i uderzył w policzek. Kiedy dzieliła nas małą odległość, nie odzywając się przytulił mnie, obejmując swoimi ramionami.

- On mnie zmusił.



*

Chciałabym podziękować za kosmiczną liczbę wyświetleń! Nie ukrywam, ze mogloby być lepiej,ale nie narzekam. Gorzej jest z komentarzami, nie jest trudno zostawić najmniejszą opinię pod rozdziałem więc prosiłabym o komentowanie. 6 komentarzy= nowy rozdział



6 komentarzy: