Weszłam
do windy, której wszystkie trzy ściany były oszklone. Wyglądałam
źle, moje podkrążone oczy straciły swój dawny blask, włosy też
żyły swoim życiem. Całościowo wyglądałam , jak nieszczęśliwa
kupa. Wyszłam z windy potykając się o własne nogi, zmarszczyłam
czoło próbując sobie przypomnieć jaki numer mieszkania ma mój
przyjaciel. Intuicja podpowiadała mi, aby kierować się ku drzwiom
na końcu korytarza. Zapukałam kilka razy, wyprana z energii i
moralności oparłam czoło o futrynę. Po chwili ujrzałam Olly'ego,
który widząc w jakim stanie jestem automatycznie schował mnie w
swoich ramionach.
-
Chodź, mała- szepnął prowadząc mnie za rękę di wnętrza
mieszkania- jest źle, widzę to, twoim zadaniem jest opowiedzieć mi
wszystko po kolei, a potem postaram ci się pomóc- powiedział lekko
się uśmiechając, jego dłonie spoczęły na moich ramionach.
Patrzył w moje oczy, lecz ja unikałam kontaktu wzrokowego. Pomimo
tych lat rozłąki, jesteśmy emocjonalnie związani ze sobą
nawzajem. Mój ból jest jego bólem, jego moim. Nie chciałam go
zamartwiać, ma swój związek i nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby
rozpadł się przez moje gówna. Z kuchni przyniósł butelkę
czerwonego wina i truskawki (kocham je i kocham wina, na które nigdy
nie będzie mnie stać). Poszliśmy do sypialni, następnie
wprowadził mnie na taras.
-
To jest piękne- odezwałam się pierwszy raz od mojego przyjścia
tutaj. Widok ten wymusił ode mnie tą reakcję. Księżyc w
towarzystwie gwiazd na tle niezwykle oświetlonego miasta. Teraz
brzmi to przeciętnie, ale gdybyście mieli okazję ujrzeć to na
własne oczy, bylibyście zauroczeni tym miejscem równie co ja. Nim
się zorientowałam stałam przy szklanej barierce, moje usta były
rozchylone, co było wyrazem podziwu. Odwróciłam się przez ramie,
to co ujrzałam było równie cudowne. Uśmiech Ollyego, zawsze
uwielbiałam tę jego cechę. Usiadłam na leżaku podkulając nogi
pod brodę. Jeden kieliszek wina wystarczył, abym zaczęła ze
szczegółami opowiadać mu o wszystkich moich zmartwieniach
chodzących za mną od kilku dni. Zaczynając od rozstania z Tylerem,
a kończąc na Bieberze. Bieber, kim jest ten człowiek? Był dla
mnie cholerną zagadką, którą pragnęłam rozwiązać. Wiedziałam
jedno, jeśli chce żyć muszę się z nim dogadać. To nie tak, że
byłam zależna od jego marnej dupy. Po prostu on ma dar do zadawania
mi mentalnych ciosów. Kiedy dojrzeliśmy prześwitujące dno po
winie, a truskawki się skończyły Olly zaproponował mi, abym
nocowała u niego. Grzecznie odmówiłam, prosząc o podwiezienie do
domu. Szatyn nie odmówił mi, po 15 minutach siedziałam w jego
aucie przed moim domem, o ile moge to tak nazwać.
-
Dziękuję, Olly- powiedziałam wymuszając lekki uśmiech- jak
zawsze mogłam na ciebie liczyć, jesteś wspaniały- złożyłam
delikatny całus na jego policzku, po czym odpięłam pas
bezpieczeństwa.
-
Zawsze do usług- zaśmiał się wzruszając ramionami. Pociągnęłam
za klamkę, byłam jedna nogą na chodniku, kiedy usłyszałam
następujące słowa- Cailin, jeśli któryś z tych skurwieli zrani
cię, dzwoń, a ja przyjadę i zabiję- dzięki,
przyda się.
Pomyślałam, lecz z moich ust nie wydobyła się żadna reakcja.
Pokiwałam głową wysiadając z samochodu i machając mu na
pożegnanie. Wchodziłam po schodach na górę, po drodze nie
spotkałam żadnego z chłopaków, za co w głębi duszy dziękowałam.
Zatoczyłam się do drzwi pokoju gościnnego, pociągnęłam pewnie
za klamkę. Do moich uszu dostał się gwałcący dźwięk jęków
jakiejś laski, a oczy zostały porażone widokiem pieprzącego ją
Biebera.
-
Ja pierdole, dlaczego w moim łóżku- syknęłam wychodząc.
Trzasnęłam drzwiami będąc oburzona tym co zastałam. Czy apogeum
szczęścia dla tego debila jest pierdolenie jakiejś dziwki? Z
resztą, to jego problem. Mógł jedynie oszczędzić sobie tego w
pomieszczeniu co aktualnie jest moim pokojem. Zeszłam na dół,
zaświeciłam światło w salonie, aby poszukać pilota od TV.
Znalazłam go po pewnym czasie. Opadłam na kanapę, zdejmując
spodnie. Położyłam je na oparciu sofy, to samo zrobiłam z bluzką.
Jestem u siebie, więc nie mam się czego wstydzić, tym bardziej, że
nie miałam kompleksów z pryzmatu mojego ciała. Usnęłam w trakcie
oglądania, jakichś beznadziejnych skeczy. Wczesnym rankiem obudził
mnie czyjś dotyk. Otworzyłam oczy, mrużąc je kilka razy, aby
upewnić się, że to nie jest sen. Brązowooki stał nade mną i
szarpał moją rękę. Nie chcąc się kłócić podniosłam się do
pozycji siedzącej. Przetarłam dłońmi twarz próbując się
dobudzić.
-
Czego chcesz?- zapytałam, moje usta były suche, więc odruchowo
zwilżyłam je, oblizując powabnie językiem- masz jakieś powody ku
temu, aby wyrywać mnie ze snu?
-
Mam- wychrypiał, jego wzrok wciąż bezczelnie tkwił na moim
biuście. Prychnęłam kręcąc głową, reakcją szatyna był typowy
dla niego gest. Złapał mnie za przed ramie i zaczął ciągnąć
mnie do nieznanego dla mnie miejsca- pożałujesz, Cailin- syknął
wpychając mnie do pokoju, w którym noc spędził z jakąś landarą.
W jego dłoni pojawił się scyzoryk, który po chwili przysunął do
mojej szyi.
-
O co ci chodzi- wyrzuciłam ręce w powietrze. Byłam zdezorientowana
i przerażona. Co tym razem wymyślił? Jego szczęka była wyraźnie
zarysowana, a żyły na pięściach uwidocznione. Oblizał usta,
uśmiechając się sarkastycznie i odchylając lekko głowę w bok.
-
Powiedziałem ci przecież, że jeżeli sprzedasz naszą rozmowę do
Tylera to nie ujrzysz światła dziennego. Jak wielką idiotką
jesteś nie wywiązując się z umowy?- jego wzrok tkwił w jednym
punkcie, którym był nóż, nóż przy skórze na mojej szyi.
Przełknęłam ślinę, z chęcią zaczęłabym krzyczeć, lecz wtedy
skończyłabym o wiele gorzej. Nie rozmawiałem z Tylerem od kilku
dni,a tym bardziej o jego interesach. Muszę go przekonać, że tego
nie zrobiłam, choć to nie będzie proste.
-
Co?- pisnęłam łapiąc się za głowę- to nie ja, przysięgam. Nie
powiedziałam mu o tym, nie miałabym kiedy- pokiwałam głową na co
się roześmiał.
-
Nie udawaj, dobrze znam te wasze sztuczki- nabrał powietrza, aby
kontynuować, lecz przerwałam mu łapiąc go za rękę.
-
Posłuchaj mnie- zaczęłam przymykając powieki- nie zrobiłam tego.
Nienawidzę Tylera z całego serca, upokorzył mnie na wszystkie
sposoby i jest dla mnie skończony. Nie miałabym po co mówić mu o
tym. Nawet nie wiem o co ci chodzi, Justin. Co się stało, co on
zrobił?- starałam się uspokoić i przemówić mu do rozsądku.
Jedynym sposobem na ogarnięcie tej sytuacji było dogadanie się.
-
Po tym, jak cie odwiozłem, wróciłem od razu do domu. W progu
czekał na mnie Ty, był wściekły. Wypytywał się po co tu jestem,
mówił, że nie wierzy mi, że przyjechałem aby ułożyć tu sobie
znów życie- zlustrowałam wzrokiem jego ciało, dostrzegłam, że
chłopak lekko się trzęsie. O co z tym wszystkim chodziło?
Dlaczego tak ważne dla niego było to, aby nasza rozmowa nie doszła
do Tylera? Przejechałam dłonią po jego pięści, próbowałam
rozluźnić, jego palce, które zaciśnięte były wokół scyzoryka.
Minął moment, kiedy odebrałam mu narzędzie- ktoś powiedział mu
o swoich obawach dotyczących mnie, inaczej sam by na to nie wpadł-
dokończył, a do głowy przyszedł ki pewien pomysł. W prawdzie,
był szalony, ale nie miałam czasu na zastanawianie się.
-
Tyler jest u siebie?- uniosłam brew, zakładając kosmyk włosów za
ucho. Mężczyzna pokiwał głową uważnie przyglądając mi się-
pójdę do niego i dowiem się o co w tym kurwa chodzi- pokiwałam
głową układając w głowie plan, który był w za sadzie prosty.
-
Radzę ci załatwić to, bo inaczej załatwię to w inny sposób-
wychrypiał rzucając scyzoryk na łóżko- no dalej, mała. Idź tam
i rób swoje- kiwnął głową wskazując na wyjście z pokoju.
Odwróciłam się, dając mu tym samym widok na mój tyłek.
Przygryzłam wargę wychodząc na korytarz, przeszłam na palcach do
pomieszczenia, które niegdyś było moją i Ty'a sypialnią. Nie
pukając weszłam do środka, cel mojej wycieczki jeszcze spał
rozwalony na wielkim łożu. Wdrapałam się na nie, zdarłam z niego
kołdrę. Usiadłam na nim okrakiem, dłonie ułożyłam na torsie.
-
Tyler- szepnęłam do jego ucha, złożyłam kilka pocałunków na
jego szczęce. Kiedy byliśmy razem często budziłam go w ten
sposób, od kilku miesięcy w grę nie wchodziła żadna subtelność.
Wiem, że mnie zdradzał i czuję do niego pewne obrzydzenie, ale
muszę to zrobić dla dobra sprawy. Chłopak spojrzał na mnie
zaskoczony, na jego usta wkradł się cwaniacki uśmiech.
-
Maleńka, stęskniłaś się?- zaśmiał się, co mimo wszystko było
urocze, jego chichot był ciepły i sympatyczny.
-
Mhmm- skinęłam głową, przygryzając wargę, otarłam się o jego
krocze, schylając po raz kolejny do płatka ucha- pokłóciłeś się
z Bieberem?- zmarszczyłam brwi utrzymując tę samą pozycję. Przez
chwilę nie dostałam żadnej reakcji, więc zmusiłam się do
kolejnych radykalnych czynów. Justin nie wypłaci mi się za to do
końca życia. Zahaczyłam o gumkę jego bokserek, a on zaczął
śpiewać jak zegarku, zwierzając mi się o swoje podejrzeniach do
naszego gościa.
-
Mmm, a powiedz mi jeszcze, sam na to wpadłeś, czy gadałeś o tym z
kimś?- mruknęłam wplątując palce w jego włosy. Kiedy uzyskałam
odpowiedz uśmiechnęłam się dumnie, pocałowałam go w usta, po
czym zeszłam z jego ciała. Zaśmiałam się zwycięsko wychodząc z
sypialni. Przemierzyłam korytarz wracając do zniecierpliwionego
wariata, który wymusił na mnie to co zrobiłam. Usiadłam na łóżku
uśmiechając się do szatyna.
-
Bieber, kurwo- westchnęłam- uśmiechnij się do mnie, wygrałam tą
misję- roześmiałam się zarzucając włosy do tylu. Pokiwał on
głową odwracając się ode mnie, trzymał dłonie z tyłu swojej
czaszki. Podszedł do okna i je otworzył. Rzeczywiście atmosfera
ociepliła się nieco. Brązowo-oki podszedł do mnie kucając przed
łóżkiem. Jęknął oblizując usta, co było piekielnie seksowne w
jego wykonaniu. Po krótkim namyśle posłał mi lekki uśmiech,
czułam, jak moje wnętrze się roztapia. Jeżeli to nie było
piękne, to nie wiem co jest. Ten psychol to kawał czarującego
misia, kiedy coś chce.
-
Bardzo urocze, skarbie- zachichotałam, opierając się na łokciach.
Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony przez tytuł jakim go nazwałam.
-
Czy ty właśnie nazwałaś mnie uroczym?- przymknął powieki i
podniósł się. Zrobiło mi się oraz cieplej, kiedy szatyn nagle
zbliżył się do mnie opadając na mnie Dzieliła nas niebezpieczna
odległość milimetrów i tkanina stanika, który miałam na sobie.
Spojrzałam na niego, przełykając ślinę. Czułam się niezręcznie
pod wpływem intensywności jego wzroku.
-
Tyler gadał o tobie ze swoim kumplem- zaczęłam się jąkać, chcąc
zmienić temat i zaciekawić chłopaka, aby wrócić do poprzedniej
pozycji. Jego wisiorek zwisał tuż nad moimi ustami, czułam jego
oddech na mojej klatce piersiowej, odepchnęłam go najdelikatniej
jak potrafiłam. Sama też podniosłam się do pozycji siedzącej-
kurwa usiłuję ci powiedzieć, że osobą która sprawiła, że Ty
nabrał podejrzeń jest Chris, na pewno go znasz, skoro jesteś
starym kumplem z nim- westchnęłam zdenerwowana, a na twarzy szatyna
wdał się łobuzerski uśmiech.
-
Czas grać w jednej drużynie, Cailin- szepnął, a na mojej skórze
pojawiła się gęsia skóra. Skąd na nagła zmiana nastawienia? Na
pewno wiem, że przyniesie to sporo kłopotów. Kto normalny cieszy
się z dostatku takiej informacji, by najmniej jak na wieść o
śmierci swojego wroga?
kocham:*/kylieslick
OdpowiedzUsuńNo więc czekam na kolejny rozdział i życzę ci miłej weny oraz przyjemnych wakacji nie siedź za długo nad rozdziałem bo też masz prawo do odpoczynku będę komentowała każdy wpis, ale nie każ za długo czekać. Pozdrawiam Nella
OdpowiedzUsuńTez czekam na nastepny ! I fajne opowiadanie sie zapowiada 😊😊
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, czekam na nowy i miłych wakacji! :)
OdpowiedzUsuń43 year old Data Coordiator Danielle Bottinelli, hailing from Levis enjoys watching movies like My Gun is Quick and Mountaineering. Took a trip to Historic Centre of Salvador de Bahia and drives a Legacy. strona
OdpowiedzUsuń