*Justin*
Byłem
cholernie zły, choć to i tak zbyt błahe określenie na nerwy, jakie
zawładnęły moim ciałem. Przyjeżdżając do Nowego Jorku,
liczyłem na przeciwności ze strony losu, raczej w postaci kłopotów
z glinami, albo miejscowymi gangami. Załatwił bym to w upływie
krótkiego czasu, przy okazji zaczerpnąłbym przyjemnej dawki
adrealiny, która wypełniała moje życie od 3 lat. Niestety,
dostałem coś gorszego, z czym kompletnie nie mogę sobie poradzić.
Mając na głowie gang byłbym w stanie przewidzieć jego działania,
z policją poszłoby równie gładko i szybko, ale nie z nią. Ta
laska jest mocno popieprzona i nie wiem, kiedy wypierdoli naszą
rozmowę do Tylera. Zależy mi na dyskrecji z jej strony, ale nie
mogę na to liczyć. Kompletnie jej nie znam, od pierwszego spotkania
w klubie wydała mi się inna, zaintrygowało mnie to. Mimo jej
urokliwej buźki nie zamierzam jej niańczyć i pilnować, aby nie
wpakowała mnie w gówno. Jeżeli Ty dowiedziałby się, że jestem
tu w interesach zacząłby węszyć, co nie skończyło by się zbyt
dobrze, swoją drogą szkoda mi jej, marnuje się z tym psycholem.
Przemierzałem cmentarną ścieżkę, trzymając ją za przedramię.
Miałem wrażenie, że za chwilę braknie mi nerwów, słuchając jej
ciągłego tłumaczenia.
-Słuchaj,
ja naprawdę nie chciałam- jęknęła patrząc na mnie, choć
unikałem kontaktu wzrokowego przez cały ten czas, spojrzałem jej w
oczy. Zwykłe, chłodne spojrzenie nie zdradzające żadnych uczuć.
Oblizałem usta, następnie przejeżdżając po nich dłonią.
-
Jeżeli się nie zamkniesz, to nie ręczę za siebie i moje czyny-
syknąłem, a na mojej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia-
zrozumiałem cię, pierdolisz o tym przez całą drogę do cholernego
wyjścia- wyrzuciłem ręce w powietrze zaczynając iść przed
siebie. Słyszałem przyśpieszone kroki, co świadczyło o tym, że
próbuje mnie dogonić. Uśmiechnąłem się dumnie. Lubiłem, gdy
ktoś o mnie zabiegał, czuć się panem sytuacji i traktować innych
tak, jak kiedyś traktowano mnie. Odwróciłem się do niej, unosząc
brew i wpatrując, jak próbuje biec w moją stronę potykając się
o własne nogi. To cholernie zabawny i uroczy widok.
-
Wypiłaś zbyt dużo- zaśmiałem się do niej po raz pierwszy od
mojego wprowadzenia się do niej i jej chłopaka- powiedzmy, że
daruję ci próbę okaleczenia mnie- skrzyżowałem ręce na klatce
piersiowej- jesteś bardzo niesfornym kłopotem- westchnąłem
oplatając rękę wokół jej pasa, wyszliśmy na parking przed
cmentarzem, wzrokiem odnalazłem mojego Jeepa.
-
Więc, nazywasz mnie kłopotem?- patrzyła na mnie z dołu, gdyż
była niższa ode mnie- mogłabym nim być, gdybyśmy tamtej nocy
przespali się ze sobą, a za kilka miesięcy stanęła bym w twoim
progu z testem ciążowym- zaśmiała się głośno, oblizując po
tym usta. Kurwa, Cailin nie rób tego, nie chcę zacząć pieprzyć
cię na masce mojego auta.
-
Nie widzę siebie, jako obracającego w dłoniach przedmiot, który
osikałaś- zaśmiałem się opierając o drzwi pasażera. Zwróciłem
po raz kolejny uwagę na sposób w jaki, na jej twarzy pojawiał się
szeroki uśmiech, a w przestrzeni wokół nas rozbrzmiewał jej
śmiech. Prawie zapomniałem, jak bardzo nienawidzę tego kim jest,
zassałem usta złączając je w jedną linię. Hamuj,
Bieber. Nie mogę
pozwolić sobie, abym zaczął darzyć do niej uczucia, inne niż
niechęć i zdystansowanie. Choć odrobina empatii nie wchodzi w grę,
inaczej wszystkie mury, które budowałem przez tyle lat runęłyby.
Ona jest wrogiem, ona jest twoim niepowodzeniem, ona jest jebaną
niewiadomą. Ciszę między nami przerwał sygnał przychodzącej
wiadomości. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, mrużyła oczy
próbując odczytać SMS'a.
-
Gdzie teraz jedziesz?- zapytała przenosząc ciężar ciała na jedną
stronę. Przetarłem twarz dłońmi wzdychając. Na mojej twarzy
pojawił się łobuzerski uśmiech.
-
Nie jestem pewien, czy chcesz słuchać o miejscu, do którego
zmierzam- spojrzałem na nią, nie dostałem żadnej reakcji, więc
postanowiłem kontynuować- dostanę jedną panią, lub wybiorę
sobie dwie, żeby było ciekawiej, kiedy je przepieprzę zapłacę
odpowiednią sumkę i odprężony wrócę do domu. Czy wiesz o czym
mówię?- zaśmiałem się obserwując, jak na jej twarz wkrada się
grymas zniesmaczenia.
-
Wiem i wolałabym, gdybyś użył odpowiednika, który brzmi "jadę
do burdelu"- pokręciła głową- podwieziesz mnie w jedno
miejsce?- spojrzała na mnie spod rzęs, próbując przekonać mnie,
abym uczynił choć jeden dobry uczynek w ciągu ostatnich lat.
-
Jaką będę miał z tego korzyść?- powiedziałem, a mój wzrok
mimowolnie zniżył się do jej kusego dekoltu i jeszcze niżej do
jej zaokrąglonych bioder, tak jestem tylko facetem.
-
Cokolwiek, Bieber- sapnęła przepychając mnie, otworzyła drzwi od
strony pasażera, po czym wsiadła do środka nic nie mówiąc.
Suka, sapnąłem w
myślach po czym wskoczyłem do auta, zajmując miejsce kierowcy.
Odpaliłem silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce. Ruszyłem z
piskiem opon, dziewczyna uśmiechnęła się opierając łokieć o
podłokietnik- lubię szybką jazdę.
-
Zgaduję, że to stwierdzenie dotyczy też sypialni- zaśmiałem się
patrząc na nią, ku mojemu zdziwieniu nie posłała mi wrogiego
spojrzenia i nie zaczęła pierdolić, o tym, że nie jest dziwką.
Zerknęła w moją stronę, obserwując mnie uważnie.
*Cailin*
Lustrowałam
wzrokiem każdy centymetr jego twarzy. Wydawał się być idealny,
wyraźnie zarysowana szczęka, pełne, malinowe usta, karmelowe oczy,
w których szalały iskierki świadczące o różnorodnych uczuciach,
jakie nim władają. Miał on długie rzęsy, których mogłaby
pozazdrościć mu nie jedna laska. Jego włosy miały jasny odcień
brązu, perfekcyjnie ułożone i wygładzone. Przeczesywał je co
chwile, gdy jakiś niesforny kosmyk spadł na jego twarz. Z czystym
sumieniem mogę stwierdzić, że jest przystojny. Gdyby nie to w jaki
sposób mnie traktuje, mogłabym spróbować działać w jego
kierunku. Ten człowiek jest dla mnie zagadką. Ciągle zamyślony i
wyrwany w inny świat. Jego spojrzenie wypełnia zaciekawienie,
czasami przeistoczone w jad, albo nachalność przez którą czuję
się gwałcona. Nic nie dzieje się bez powodu, więc dystans i
oschłość jakim mnie obdarza muszą być czymś spowodowane.
-
Zgadłeś, kolego- powiedziałam półgłosem, nie przestając
patrzeć na oblicze chłopaka. Ten spojrzał na mnie przez sekundę,
lecz intensywność mojego wzorku go speszyła i przez resztę drogi
do mieszkania Olly'ego skupiał się na drodze. Kiedy zaparkował
przed blokiem, gdzie mieszkał mój przyjaciel odpięłam pas
bezpieczeństwa i westchnęłam patrząc na Biebera.
-
Dzięki- mruknęłam lekko się uśmiechając, chciałam choć trochę
rozluźnić atmosferę- frajerze- dodałam śmiejąc się i
otwierając drzwi, lecz zostałam przeciągnięta znów na miejsce,
gdzie siedziałam. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka.
-
Zapłata za podwiezienie twojego tyłeczka, skarbie- mruknął
oblizując usta i przejeżdżając kciukiem po mojej wardze. Kusiło
mnie, coś ciągnęło mnie do tego wariata. Pragnęłam całować
jego cudowne usta, ale nie mogłam zapomnieć o wcześniejszych
relacjach z nim.
-
Co ty robisz?- złapałam jego dłoń oddalając od mojej twarzy,
jednak to nic nie pomogło. Szatyn odpiął swój pas i objął
swoimi silnymi dłońmi moją talię, pociągnął mnie w swoją
stronę, zmuszając abym usiadła na jego kolanach. Chce zabawy?
Będzie ją miał, ja i tak nie mam niż do stracenia. Ujęłam jego
twarz muskając moimi delikatnymi dłońmi- myślałam, że spieszysz
się by zaliczyć jakąś dziwkę- przygryzłam wargę przybliżając
moją twarz do jego szyi. Odpowiedź jaką mi dał, była wszystkim
czego potrzebowałam do skreślenia go z listy potencjalnych obiektów
zainteresowania. Po raz kolejny zadał mi mentalnego policzka,
czułam się, jak brudna ściera, ale nie tym razem. Ten skurwiel
jeszcze pożałuje, nikt nie będzie zadawał bólu dla Cailin
McAlliester.
-
Właśnie to robię, czyż nie jesteś jedną z nich?- szydercze
słowa odbijały się echem w mojej głowie, z sekundy na sekundę
czułam się gorzej. Brakowało powietrza dla naszej dwójki.
Automatycznie odsunęłam się od tego dupka, nie chcąc odczuwać
żadnej bliskości z nim. Wyszarpnęłam się z uścisku i wyszłam z
auta. Zanim demonstracyjnie zamknęłam drzwi trzepiąc nimi,
wskazałam palcem na jego sylwetkę.
-
Miej się na baczności, odetnę ci kutasa, kiedy będziesz spał, ty
męska dziwko- słowa te uleciały z moich ust, niczym jad.
Odwróciłam się i zmierzyłam ku klatce schodowej Olly'ego.
Alkohol, potrzebuje więcej whisky.
*
Kolejny rozdział za nami! Zachęcam do zostawiania komentarzy, gdyż bardzo motywują i zachęcają do dalszego pisania:-)
dziwne to ff ale ok.. dodaj następny
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu ja zawsze ratuje ludzi z opresji.
UsuńSylwia wiem dla ciebie może to opowiadanie jest dziwne, ale nie czytałaś dziwniejszych, a uwierz mi są jeszcze dziwniejsze i bardziej chore niż to. Rozdział może być szczerze? Chyba w tym rozdziale troszeczkę się nie postarałaś, ale to nic idę czytać kolejny rozdział. Pozdrawiam Nella