czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 3


*Justin*

Byłem cholernie zły, choć to i tak zbyt błahe określenie na nerwy, jakie zawładnęły moim ciałem. Przyjeżdżając do Nowego Jorku, liczyłem na przeciwności ze strony losu, raczej w postaci kłopotów z glinami, albo miejscowymi gangami. Załatwił bym to w upływie krótkiego czasu, przy okazji zaczerpnąłbym przyjemnej dawki adrealiny, która wypełniała moje życie od 3 lat. Niestety, dostałem coś gorszego, z czym kompletnie nie mogę sobie poradzić. Mając na głowie gang byłbym w stanie przewidzieć jego działania, z policją poszłoby równie gładko i szybko, ale nie z nią. Ta laska jest mocno popieprzona i nie wiem, kiedy wypierdoli naszą rozmowę do Tylera. Zależy mi na dyskrecji z jej strony, ale nie mogę na to liczyć. Kompletnie jej nie znam, od pierwszego spotkania w klubie wydała mi się inna, zaintrygowało mnie to. Mimo jej urokliwej buźki nie zamierzam jej niańczyć i pilnować, aby nie wpakowała mnie w gówno. Jeżeli Ty dowiedziałby się, że jestem tu w interesach zacząłby węszyć, co nie skończyło by się zbyt dobrze, swoją drogą szkoda mi jej, marnuje się z tym psycholem. Przemierzałem cmentarną ścieżkę, trzymając ją za przedramię. Miałem wrażenie, że za chwilę braknie mi nerwów, słuchając jej ciągłego tłumaczenia.

-Słuchaj, ja naprawdę nie chciałam- jęknęła patrząc na mnie, choć unikałem kontaktu wzrokowego przez cały ten czas, spojrzałem jej w oczy. Zwykłe, chłodne spojrzenie nie zdradzające żadnych uczuć. Oblizałem usta, następnie przejeżdżając po nich dłonią.

- Jeżeli się nie zamkniesz, to nie ręczę za siebie i moje czyny- syknąłem, a na mojej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia- zrozumiałem cię, pierdolisz o tym przez całą drogę do cholernego wyjścia- wyrzuciłem ręce w powietrze zaczynając iść przed siebie. Słyszałem przyśpieszone kroki, co świadczyło o tym, że próbuje mnie dogonić. Uśmiechnąłem się dumnie. Lubiłem, gdy ktoś o mnie zabiegał, czuć się panem sytuacji i traktować innych tak, jak kiedyś traktowano mnie. Odwróciłem się do niej, unosząc brew i wpatrując, jak próbuje biec w moją stronę potykając się o własne nogi. To cholernie zabawny i uroczy widok.

- Wypiłaś zbyt dużo- zaśmiałem się do niej po raz pierwszy od mojego wprowadzenia się do niej i jej chłopaka- powiedzmy, że daruję ci próbę okaleczenia mnie- skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej- jesteś bardzo niesfornym kłopotem- westchnąłem oplatając rękę wokół jej pasa, wyszliśmy na parking przed cmentarzem, wzrokiem odnalazłem mojego Jeepa.

- Więc, nazywasz mnie kłopotem?- patrzyła na mnie z dołu, gdyż była niższa ode mnie- mogłabym nim być, gdybyśmy tamtej nocy przespali się ze sobą, a za kilka miesięcy stanęła bym w twoim progu z testem ciążowym- zaśmiała się głośno, oblizując po tym usta. Kurwa, Cailin nie rób tego, nie chcę zacząć pieprzyć cię na masce mojego auta.

- Nie widzę siebie, jako obracającego w dłoniach przedmiot, który osikałaś- zaśmiałem się opierając o drzwi pasażera. Zwróciłem po raz kolejny uwagę na sposób w jaki, na jej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, a w przestrzeni wokół nas rozbrzmiewał jej śmiech. Prawie zapomniałem, jak bardzo nienawidzę tego kim jest, zassałem usta złączając je w jedną linię. Hamuj, Bieber. Nie mogę pozwolić sobie, abym zaczął darzyć do niej uczucia, inne niż niechęć i zdystansowanie. Choć odrobina empatii nie wchodzi w grę, inaczej wszystkie mury, które budowałem przez tyle lat runęłyby. Ona jest wrogiem, ona jest twoim niepowodzeniem, ona jest jebaną niewiadomą. Ciszę między nami przerwał sygnał przychodzącej wiadomości. Dziewczyna wyjęła z kieszeni telefon, mrużyła oczy próbując odczytać SMS'a.

- Gdzie teraz jedziesz?- zapytała przenosząc ciężar ciała na jedną stronę. Przetarłem twarz dłońmi wzdychając. Na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

- Nie jestem pewien, czy chcesz słuchać o miejscu, do którego zmierzam- spojrzałem na nią, nie dostałem żadnej reakcji, więc postanowiłem kontynuować- dostanę jedną panią, lub wybiorę sobie dwie, żeby było ciekawiej, kiedy je przepieprzę zapłacę odpowiednią sumkę i odprężony wrócę do domu. Czy wiesz o czym mówię?- zaśmiałem się obserwując, jak na jej twarz wkrada się grymas zniesmaczenia.

- Wiem i wolałabym, gdybyś użył odpowiednika, który brzmi "jadę do burdelu"- pokręciła głową- podwieziesz mnie w jedno miejsce?- spojrzała na mnie spod rzęs, próbując przekonać mnie, abym uczynił choć jeden dobry uczynek w ciągu ostatnich lat.

- Jaką będę miał z tego korzyść?- powiedziałem, a mój wzrok mimowolnie zniżył się do jej kusego dekoltu i jeszcze niżej do jej zaokrąglonych bioder, tak jestem tylko facetem.

- Cokolwiek, Bieber- sapnęła przepychając mnie, otworzyła drzwi od strony pasażera, po czym wsiadła do środka nic nie mówiąc. Suka, sapnąłem w myślach po czym wskoczyłem do auta, zajmując miejsce kierowcy. Odpaliłem silnik, przekręcając kluczyk w stacyjce. Ruszyłem z piskiem opon, dziewczyna uśmiechnęła się opierając łokieć o podłokietnik- lubię szybką jazdę.

- Zgaduję, że to stwierdzenie dotyczy też sypialni- zaśmiałem się patrząc na nią, ku mojemu zdziwieniu nie posłała mi wrogiego spojrzenia i nie zaczęła pierdolić, o tym, że nie jest dziwką. Zerknęła w moją stronę, obserwując mnie uważnie.




*Cailin*




Lustrowałam wzrokiem każdy centymetr jego twarzy. Wydawał się być idealny, wyraźnie zarysowana szczęka, pełne, malinowe usta, karmelowe oczy, w których szalały iskierki świadczące o różnorodnych uczuciach, jakie nim władają. Miał on długie rzęsy, których mogłaby pozazdrościć mu nie jedna laska. Jego włosy miały jasny odcień brązu, perfekcyjnie ułożone i wygładzone. Przeczesywał je co chwile, gdy jakiś niesforny kosmyk spadł na jego twarz. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jest przystojny. Gdyby nie to w jaki sposób mnie traktuje, mogłabym spróbować działać w jego kierunku. Ten człowiek jest dla mnie zagadką. Ciągle zamyślony i wyrwany w inny świat. Jego spojrzenie wypełnia zaciekawienie, czasami przeistoczone w jad, albo nachalność przez którą czuję się gwałcona. Nic nie dzieje się bez powodu, więc dystans i oschłość jakim mnie obdarza muszą być czymś spowodowane.

- Zgadłeś, kolego- powiedziałam półgłosem, nie przestając patrzeć na oblicze chłopaka. Ten spojrzał na mnie przez sekundę, lecz intensywność mojego wzorku go speszyła i przez resztę drogi do mieszkania Olly'ego skupiał się na drodze. Kiedy zaparkował przed blokiem, gdzie mieszkał mój przyjaciel odpięłam pas bezpieczeństwa i westchnęłam patrząc na Biebera.

- Dzięki- mruknęłam lekko się uśmiechając, chciałam choć trochę rozluźnić atmosferę- frajerze- dodałam śmiejąc się i otwierając drzwi, lecz zostałam przeciągnięta znów na miejsce, gdzie siedziałam. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka.

- Zapłata za podwiezienie twojego tyłeczka, skarbie- mruknął oblizując usta i przejeżdżając kciukiem po mojej wardze. Kusiło mnie, coś ciągnęło mnie do tego wariata. Pragnęłam całować jego cudowne usta, ale nie mogłam zapomnieć o wcześniejszych relacjach z nim.

- Co ty robisz?- złapałam jego dłoń oddalając od mojej twarzy, jednak to nic nie pomogło. Szatyn odpiął swój pas i objął swoimi silnymi dłońmi moją talię, pociągnął mnie w swoją stronę, zmuszając abym usiadła na jego kolanach. Chce zabawy? Będzie ją miał, ja i tak nie mam niż do stracenia. Ujęłam jego twarz muskając moimi delikatnymi dłońmi- myślałam, że spieszysz się by zaliczyć jakąś dziwkę- przygryzłam wargę przybliżając moją twarz do jego szyi. Odpowiedź jaką mi dał, była wszystkim czego potrzebowałam do skreślenia go z listy potencjalnych obiektów zainteresowania. Po raz kolejny zadał mi mentalnego policzka, czułam się, jak brudna ściera, ale nie tym razem. Ten skurwiel jeszcze pożałuje, nikt nie będzie zadawał bólu dla Cailin McAlliester.

- Właśnie to robię, czyż nie jesteś jedną z nich?- szydercze słowa odbijały się echem w mojej głowie, z sekundy na sekundę czułam się gorzej. Brakowało powietrza dla naszej dwójki. Automatycznie odsunęłam się od tego dupka, nie chcąc odczuwać żadnej bliskości z nim. Wyszarpnęłam się z uścisku i wyszłam z auta. Zanim demonstracyjnie zamknęłam drzwi trzepiąc nimi, wskazałam palcem na jego sylwetkę.

- Miej się na baczności, odetnę ci kutasa, kiedy będziesz spał, ty męska dziwko- słowa te uleciały z moich ust, niczym jad. Odwróciłam się i zmierzyłam ku klatce schodowej Olly'ego. Alkohol, potrzebuje więcej whisky.
 
*
Kolejny rozdział za nami! Zachęcam do zostawiania komentarzy, gdyż bardzo motywują i zachęcają do dalszego pisania:-)



2 komentarze:

  1. dziwne to ff ale ok.. dodaj następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu ja zawsze ratuje ludzi z opresji.
      Sylwia wiem dla ciebie może to opowiadanie jest dziwne, ale nie czytałaś dziwniejszych, a uwierz mi są jeszcze dziwniejsze i bardziej chore niż to. Rozdział może być szczerze? Chyba w tym rozdziale troszeczkę się nie postarałaś, ale to nic idę czytać kolejny rozdział. Pozdrawiam Nella

      Usuń